niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 16

    Obudziłam się pod ciepłym kocem. Szczerze to naprawdę nie wiedziałam kiedy zasnęłam i zdziwiłam się bardzo kiedy zauważyłam, że nie jestem w swoim domku. Obok siebie czułam drugą osobę. Nico jeszcze spał... Nico?! Spadłabym z łóżka, gdybym nie spała przy ścianie. Prawie wrzasnęłam, w ostatniej chwili się powstrzymałam. Usiadłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic od wczoraj się nie zmieniło, drzwi były zamknięte... Mamy szczęście. Jeżeli ktokolwiek złapałby nas razem pewnie wynikłaby z tego niezła afera. Córka Posejdona i syn Hadesa? Wolałam nawet nie myśleć jakie plotki by powstały. A tak naprawdę tylko przypadkiem zasnęliśmy razem i to było wszystko. Poza tym nic nie czułam do Nico, polubiłam go, ale nic więcej.
    Chłopak poruszył się i otworzył swoje ciemne oczy. Najpierw popatrzył w sufit, a potem chyba dotarło do niego, że coś tu nie gra. Spojrzał na mnie i aż podskoczył.
- Co ty... ?! - zawołał.
- Sama nie ogarniam, chyba zasnęliśmy. - odpowiedziałam. Chłopak popatrzył na mnie, ale szybko odwrócił głowę kiedy napotkał moje spojrzenie. Szczerze to naprawdę dziwnie czułam się z myślą, że spaliśmy w jednym łóżku. Nie wiem czemu. Nie mam nic przeciwko spaniu z kumplem, jeżeli już się tak zdarzy. Ale Nico chyba nie był kumplem. Nie chodziło o to, że go nie lubię, ale czasami miałam po prostu wrażenie, że się pobijemy, a potem działy się takie rzeczy jak na przykład wczoraj, albo zaczynaliśmy normalnie gadać... Poza tym on naprawdę czasami zachowywał się inaczej niż inni. Czasami miałam wrażenie, że to przez Percy'ego, a potem zauważałam, że czasami przy mnie też mu się zdarzało. Zupełnie nie rozumiałam o co chodzi.
- Ty zasnęłaś. - przypomniał sobie. - Nie chciałem cię budzić. - dodał wychodząc z łóżka. Poczułam, że się rumienię, tylko czemu?! Mój głupi mózg nigdy nie będzie działał normalnie.
- Dzięki, ale nie musiałeś się martwić. Zabijam tylko jeżeli ktoś obudzi mnie do szkoły, ewentualnie po kilku godzinach snu. - odpowiedziałam przeciągając się.
- Dobrze wiedzieć, ale nie to mnie martwiło. - uśmiechnął się do mnie złośliwie. - Wiesz, poradziłbym sobie z tobą. - Co?! On śmie twierdzić, że umiałby mnie załatwić?! O nie! Nie pozwolę siebie tak traktować! To znaczy, to było miło, ale nie pozwolę mu twierdzić, że jestem gorsza! Już ja mu pokarzę!
- Phi! Skoro tak... - zaczęłam zbierać się do wyjścia.
- Ej! No o co ci chodzi?! Nie budziłem cię z grzeczności tak?! - zawołał za mną.
- Co nie zmienia tego, że stwierdziłeś, że jestem słaba! - odparłam.
- Wcale tego nie powiedziałem! - zdążyłam już dotrzeć do drzwi. - Te baby. - mruknął pod nosem wyraźnie wkurzony, ale ja już wyszłam.
    Było jeszcze dość wcześnie, większość herosów dopiero próbowała się zwlec z łóżka. Szybko przebiegłam do domku Posejdona. Kiedy tylko przekroczyłam jego próg wydał mi się dziwnie pusty. Łóżko Percy'ego było takie, jakie je zostawił, splątana kołdra i rozrzucone poduszki, a z brzegu zwisały niebieskie szorty. Nad nim wisiał róg Minotaura, a na szafce stało jego zdjęcie z Annabeth. Poczułam ucisk w brzuchu, jakby zacisnęła się na mnie lodowata ręka. Wszystko w tym domku mi o nim przypominało, dosłownie wszystko. Czy mogłabym tu zostać gdyby on nigdy nie wrócił? Wątpiłam w to. Jeżeli to musiało paść na dziecko Posejdona to czemu nie na mnie? Ja nawet się nie nadawałam, a Percy miał tu wszystko. Byłam nowa, niedoświadczona i nawet nie wiedziałam jakim cudem mogę być dzieckiem Pana Mórz, nikt tu by nie stracił na moim zniknięciu.
    Kompletnie mi się nie chciało, ale musiałam iść się ogarnąć. Tym razem nie siedziałam tyle pod prysznicem. Po ostatnim "wypadku" wolałam nawet nie zamykać oczu. Po dziesięciu minutach byłam już w miarę ogarnięta. Naprawdę nie chciało mi się wysilać, więc ubrałam pierwsze lepsze ubrania. No i akurat padło na czarne legginsy, krótkie spodenki i niebieską koszulkę bez rękawów, która luźno spływała od moich ramion do bioder. Olałam kompletnie resztę, jedynie niedbale związałam włosy w wysokiego kitka, ale przypominało to bardziej splątane coś, a nie fryzurę.
    Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam, że już nie jestem sama w domku. Na łóżku Percy'ego siedziała Annabeth. Nie wyglądała najlepiej, jej jasne włosy były splątane, jakby ich nie uczesała, pod oczami miała delikatne cienie. Ogólnie sprawiała wrażenie przygnębionej i byłam pewna, że nie spała najlepiej. W dłoniach trzymała zdjęcie, które wcześniej stało na szafce mojego brata.
    Poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Cały czas myślałam głownie o tym, jak ja się czuję, ale o innych nie. Uświadomiłam to sobie patrząc na Annabeth. Straciła chłopaka. Byli wtedy razem, na misji. Pewnie obwiniała się o to, a niektórzy obozowicze też mogli obarczać ją winą. Musiała czuć się okropnie. A inni? Percy był dla wszystkich bohaterem, jeżeli on zniknął mogli się bać, że oni też nie są bezpieczni. A ja myślałam tylko o sobie, chociaż znałam go najkrócej.
- Hej. - odezwałam się cicho. Córka Ateny uniosła na mnie wzrok i zauważyłam, że ma zaczerwienione oczy.
- Cześć. - odpowiedziała cicho. Spróbowałam wysilić się na uśmiech, ale nie bardzo mi to wyszło. Usiadłam naprzeciwko niej zastanawiając się co powinnam powiedzieć.
- To nie twoja wina. - powiedziałam starając się przerwać ciszę. Potrząsnęła głową a blond włosy zafalowały wokół jej twarzy.
- Moja. Ja... Ja oddaliłam się na chwilę, bo... Bo wydawało mi się, że Go zobaczyłam... A potem Percy zniknął. Nawet nie wiem kiedy to się stało... - głos jej się łamał. Zastanawiało mnie kogo ona zobaczyła. Reszta zgadzała się z wersją o Sadie, nikt nawet nie zauważył, kiedy zniknęła. - No i... kiedy wróciłam znalazłam jego miecz. - dodała ciszej pokazując mi znajomy długopis. Na bok widniał grecki napis "Anaklysmos", miecz Percy'ego - Orkan. To chyba wystarczyło za dowód zniknięcia chłopaka. - Powinien do niego wrócić, jak zawsze. Myślałam... - urwała żeby zapanować nad drżeniem głosu. - Myślałam, że do niego wróci, tylko potrzebuje więcej czasu, czasami tak bywało, ale minął już dzień i nic... - dokończyła.
    Poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Jeżeli do tej pory miałam nadzieję, że Percy, albo Sadie mogą uciec, to teraz zupełnie zniknęła. Skoro Orkan nie wrócił do Percy'ego znaczyło to tyle, że byli tam całkowicie bezbronni, o ile w ogóle byli razem.
- Annabeth... To nie twoja wina. - powiedziałam cicho. - I to jeszcze nie oznacza, że... - urwałam. Nie potrafiłam powiedzieć, że Percy może być martwy, te słowa po prostu nie mogły przejść przez moje gardło. - Zawsze jest możliwość, że Sadie jest z nim. Nie znasz jej, wiem, ale... Ale ona jest naprawdę świetnym magiem i... I wiem, że się nie podda. Wyjdą z tego, razem na pewno. - skłamałam. Wcale mi to nie pomogło, wiedziałam, że to na pewno nie jest takie łatwe, ale Annabeth nie musiała o tym wiedzieć. Nie znała Sadie, nigdy jej nie widziała, a skoro miało to jakoś pomóc to czemu nie miałam spróbować?
- To już drugi raz. I naprawdę nie powinnam... To moja wina, zostawiłam go przez jakieś głupie przywidzenie. - powiedziała zaciskając dłonie na ramce zdjęcia. Zmarszczyłam brwi. Coś było tu nie tak.
- Annabeth. Kogo zobaczyłaś? - spytałam próbując spojrzeć jej w twarz, ale dziewczyna uparcie odwracała głowę.
- Nieważne, jego już nie ma. - odpowiedziała i szybko wyszła.
    Siedziałam skołowana na swoim łóżku wpatrując się w zostawione zdjęcie. Percy obejmował na nim Annabeth, a za nimi rozpościerała się nocna panorama jakiegoś miasta. Po chwili rozpoznałam Paryż. Byłam tam kiedyś z mamą, ale to teraz nieważne. Oboje uśmiechali się i wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Ale sposób w jaki patrzyła na nie Annabeth... Miałam wrażenie, że to przywołuje jakieś inne, bolesne wspomnienie.
    Nie wiedziałam czemu, ale coś poniosło mnie do Wielkiego Domu. Po prostu wstałam i nogi same mnie poprowadziły. Po kilku minutach od wyjścia stałam już na werandzie i patrzyłam na obóz. Nie czekałam na nic, weszłam do środka. Prawie od razu usłyszałam głosy Chejrona i Pana D., którego miałam przyjemność nie poznać osobiście. Centaur w swojej pełnej, końskiej postaci przechadzał się w tą i z powrotem przy kominku, a Dionizos siedział w fotelu z puszką dietetycznej coli.
- Chłopak już raz zaginął, sam wróci, albo zginie, wisi mi to. - stwierdził bóg wina. Łatwo było się domyślić, że rozmawiają o Percym. Cała się zagotowałam. Jak on mógł tak mówić?! Ten stary, marudny bóg miał nas wszystkich dosłownie gdzieś, ale mógłby chociaż zainteresować się tym, że chłopak, który ocalił ich już kilka razy może umrzeć! Chciałam tam podejść i nasłać na niego stado nietoperzy, trzasnąć w tą tłustą twarz i... Cokolwiek, byle, żeby zabolało!
- Dionizosie, znam twój stosunek do niego, ale muszę zauważyć, że jest jednym z najlepszych herosów tego stulecia. Poza tym na Olimpie już wcześniej było niespokojnie... - zaczął centaur.
- Tak, ta dziewczyna... - mruknął z lekkim niesmakiem bóg. A teraz o mnie? Dzięki! Schowałam się za kanapę zanim mnie zauważyli. - Po ostatnim wolałbym od razu się jej pozbyć. - stwierdził. Zrobiło mi się niedobrze. Nico mówił mi, że olimpijczycy najchętniej by mnie zabili, ale nie chcą urazić Posejdona, ale do tej pory nie było to takie realne. I co to miało znaczyć "Po ostatnim..."? Czyżbym nie była pierwsza? Ale skoro tak co musieli lub musiał zrobić mój "poprzednik", że bogowie chcą mnie uśmiercić?
- Dobrze wiesz, że nie musi się skończyć tak, jak ostatnio. Musimy dać jej szansę. Poza tym chyba nie chcesz urazić Posejdona, wystarczy, że jego syn znowu zniknął. - uciął mu Chejron. - A wracając do tematu, w takim wypadku powinniśmy się tym zająć w pierwszej kolejności, musimy się wstrzymać z...
- Wiesz, że nie możemy. - uciął mu Dionizos. - Wyrocznia nic o nim nie powiedziała, dopóki nic nie wiemy i tak nic nie zrobimy, poza tym nie chcę mieć na głowie zgrai spanikowanych dzieciaków, jak zauważą, że coś jest na rzeczy... - powiedział to takim tonem jakby wypowiadał się o dodatkowych lekcjach rozszerzonej matematyki.
- Tutaj niestety masz rację. - stwierdził niechętnie Chejron. Przerwał im dźwięk konchy zwołującej obozowiczów na śniadanie. Oni zaraz też będą wychodzić i nakryją mnie na podsłuchiwaniu. Pobiegłam szybko do wyjścia i jakimś cudem mnie nie zauważyli. Popędziłam prosto do pawilonu jadalnego.
   Nie bardzo mnie interesowało śniadanie. Chejron przy ogłoszeniach wspomniał coś o tym, że od jutra zaczną się eliminacje do igrzysk, co średnio mnie obchodziło. Nie miałam ochoty na jedzenie, złożyłam ofiarę dla bogów prosząc o pomoc dla Percy'ego i Sadie, zjadłam może pół kawałka pizzy a potem siedziałam jakiś czas bawiąc się widelcem. Nie mogłam się zmusić do jedzenia. Cała ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Percy, Sadie, bogowie chcący mnie zabić... Cały czas zastanawiałam się o co chodziło Dionizosowi z "Tym Ostatnim" i kogo musiała zobaczyć Annabeth. Poza tym robiło mi się niedobrze na samą myśl o tym, że najpotężniejsze istoty świata pragną mojej śmierci. Uniosłam głowę znad stołu i prawie natychmiast moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Nico. Chłopak popatrzył na mnie, ale sama nie wiedziałam czy ze złością, pytaniem czy czymś innym. Zignorowałam to.
    W końcu miałam już dość. Nie zwracając na nic uwagi wyszłam z pawilonu i poszłam prosto na arenę. Musiałam się na czymś wyżyć. Może byłam zbyt przybita, żeby się wściec, ale teraz po prostu nie mogłam usiedzieć. Miałam szczerze dość tego. Bogowie nic nie robili żeby nam pomóc tylko się kłócili! I to o co?! O mnie! Jak mnie zabić! Co ja im zrobiłam?!
    Od razu po wejściu uderzyłam w pierwszą kukłę treningową. Nie zwracałam uwagi na to co robię. Najpierw uderzałam mieczem, potem doszło do tego jakieś rzucenie sztyletem w odleglejszy cel. Oczywiście wyciągałam je z Maat nawet nie zauważając, że to robię. Starałam się wyładować całą moją złość. Naprawdę nie myślałam, nie zwracałam na nic uwagi. Czasami miałam wrażenie, że tracę świadomość o istnieniu mojego ciała. Byłam zbyt wściekła.
- Hej! - usłyszałam gdzieś za swoimi plecami. Byłam zbyt skupiona na wyżywaniu się. Nie dotarło do mnie, że nie ma tu nikogo ze zdolnością odzywania się, kto mógłby mnie zaatakować. Na granicy świadomości wypowiedziałam zaklęcie i przez całą długość areny poleciała kula ognia. Kiedy było już za późno zauważyłam Leo stojącego po drugiej stronie. Chłopak był zbyt zaskoczony, żeby zareagować. Krzyknęłam, a ogień trafił go prosto w twarz.
    Czas jakby zwolnił. Chłopak upadł, a ja miałam wrażenie, że dzieje się to w zwolnionym tempie. Miecz wypadł z mojej dłoni i uderzył o podłoże. Rzuciłam się w jego stronę, chociaż to i tak nic by nie zmieniło. Pewnie go zabiłam! Leo... Nie, nie, NIE! Co teraz będzie?! Jestem mordercą! Leo... Zanim całkowicie do niego dobiegłam, byłam już na kolanach. Chłopak leżał na brzuchu, nie widziałam jego twarzy. Na kosmykach jego włosów tańczyły płomyki, a ja czułam łzy cisnące mi się do oczu.
- Leo! Nie, proszę! Musisz żyć! - pisnęłam potrząsając nim. Zero reakcji. Potrząsnęłam nim, był strasznie ciepły. Czułam narastającą panikę. Czy teraz wyrzucą mnie z obozu? Bogowie będą mieli pretekst żeby mnie zabić. Leo... Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać.
- Hej... Spokojnie. - poczułam jak ktoś odciąga moje dłonie od twarzy. - Nie płacz. - powiedział chłopak, którego podobno uśmierciłam.
- Leo...? - nie mogłam w to uwierzyć, on żył! Valdez siedział naprzeciwko mnie, taki, jakim go widziałam kilka minut wcześniej. Uśmiechał się do mnie.
- Tak mam na imię. Czemu płaczesz? - spytał ocierając mi łzę z policzka.
- Ja... Ja cię trafiłam i ty... Jak? - wyjąkałam.
- No patrz. - wyciągnął na bok dłoń, która od razu zajęła się żywym ogniem. Krzyknęłabym, gdyby nie spotykały mnie dziwniejsze rzeczy. - Jestem ognioodporny, nie martw się... Poza tym masz cela. - zaśmiał się. Poczułam, że się rumienię, ale po chwili coś zrozumiałam. Chciał mnie nastraszyć.
- Ty... Ty... LEONIE VALDEZIE, CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ, ŻEBY TAK MNIE STRASZYĆ! - zawołałam rzucając się na niego. Wylądowaliśmy na ziemi a ja próbowałam go trafić, ale on mi się wywijał.
- No już, dobra, przepraszam! - wydusił chłopak.
- Na pewno? - złapałam go za koszulkę.
- Tak, tak, przysięgam na Styks! - uniósł dłonie w obronnym geście.
- Dobra, przeprosiny przyjęte. - powiedziałam puszczając go.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie, że się spóźniałam, ale tak jakoś... No nie wiem jak to wytłumaczyć, najpierw miałam lenia, potem wena przyszła na co innego, później siedziałam u przyjaciółki i wyjadałam jej ogórki ~.~ I rozdział na trochę ponad 4 strony! Yay, znowu trochę dłuższy. I tak sobie obiecywałam, że nie zapomnę: specjalna dedykacja dla Alinki, która dzisiaj... no dobra, wczoraj (ten zegarek ;-;) miała urodziny, bynajmniej według Aska, a ja nie chcę wychodzić na chama wobec jednej z moich wiernych czytelniczek. Więc wszystkiego naj, zdrówka, weny i niebieskich gofrów <3. Dobrze, koniec na dzisiaj tego, bo gadam i gadam, a końca nie widać. Do napisania~

14 komentarzy:

  1. Normalnie aż mam ochotę zobaczyć tą przerażoną minę Nica z samego rana ^^ ale w jaki sposób jestem z dziewczyną w łóżku???? xd
    Pan D. jak zawsze ogarnięty i niegrzeszący rozumem. Perciego nie lubił, to wiadome, ale po co chce zabić... eeeee i teraz czarna dziura, bo nie mogę sobie przypomnieć imienia głównej bohaterki -,- co za wstyd! no ale trudno, wracając do tematu, kim jest ten poprzedni? czyżby już wcześniej było dziecko, które należało do obydwóch tych światów? ciekawe.
    Leo... on i te jego pomysły! ale i tak ko kocham! może nie aż tak bardzo jak Nica, ale <3
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje wyobrażenie miny Nico z samego rana,,, Masakra xD Kate jest jak zawsze dobra z tym swoim tokiem myślenia ^^ Leoś... Obiecałeś, że nie nabroisz! Tak, gadam często z Leo przez łącze empatyczne :P Była obietnica Pinky ;P Cóż, wiem o kogo chodziło Annabeth! :D Luke ;___; I pewnie była już jakaś mieszanka dwóch światów... I zdaje się wiem o kogo chodzi... Wow, jestem mądra jak córka Ateny wow O.o Pozostaje czekać na nowy rozdział, a i nowy szablon jest super, ale nie tak bardzo jak poprzedni ;-;
    Życzę weny! A i tak z innej beczki: Znasz może parring Sadico? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, na razie nic nie zdradzam, chociaż mam wrażenie, że niektóre rzeczy są wręcz oczywiste ;-; Słyszałam, chociaż na moje to dziwny paring, Sadie w końcu ma Anubisa i Walta, potrzebny jej trzeci do kolekcji? xD

      Usuń
    2. No właśnie, a Nico ma przecież Percy'ego (:
      Desiu, skomentuję, jak tylko wrócę ze szkoły :D

      Usuń
  3. Inaczej to sobie wyobraziłam T_T Ale nieważne :)
    Gdzieś tam w rozmowie Nikusia i Katusia brakowało przecinka przed ,,tak'' :D
    Kate rzucająca kulą ognia w Leośka? Kupuję to! ^^
    A na koniec najważniejsze. Kto, co i jak? Chodzi mi o rozmowę pana D. i Chejrona. Może jak ładnie poproszę, to mi powiesz? Proszę *puppy eyes*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak to ja zapomiałam, że miała Ci napisać, że ramki informacyjne Ci się powtarzają :)

      Usuń
    2. Wiem o tym, moja szabloniarka próbowała mi wytłumaczyć czemu, ale taki ze mnie informatyk, jak z Percy'ego fizyk kwantowy T.T

      Usuń
  4. Hahahaha To się uśmiałam. Nico z rana musi być taki słodki, a jeszcze bardziej, kiedy nie ogarnia o co chodzi :D
    Biedna Annabeth :< Mam nadzieję, że Percy się odnajdzie, bo bez niego to tak przykro :c
    Leoś taki śmieszny hihihihihi
    Uwielbiam Twoje pomysły i rozdziały, chcę kolejny! *.*

    Życzę Ci dużo weny i żeby nowa notka była szybko :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. "To znaczy, to było miło, ale nie pozwolę mu twierdzić, że jestem gorsza! Już ja mu pokarzę!" - pokażę :P

    A teraz do rozdziału~
    Hahaha, ten poranek Kate z Nicem, rozwala ♡
    Biedna Annabeth... Też wiem, o kogo jej chodziło TT^TT
    Pfff, nie cierpię aroganctwa Pana D. Nie mogą zabić Kateee ;-; Nie ogarniam jednak do końca tej rozmowy, trza będzie czekać na kolejne rozdziały, by dowiedzieć się o co chodzi :D
    Niedobry Leoś, próbował nastraszyć Kate >.< Ale i tak, ten widok, jak panikowała... xDDDDD
    Ogólnie to to jest świetny rozdział *^* Kurczę, puszę Ci pod każdym postem same pochwały, wiem, ale co mam poradzić jak to jest genialne? *-*
    Noooo toooo... Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *piszę
      Głupia Opera Mini, nie pozwala dodać komentarza z konta google >.<

      Usuń
  6. Hahahaahaahah...

    Ale się uśmiałam, czytając scenę z Nico i Katie.
    Wyobrażam sobie jego minę. O.o
    Ledwo przytomny Nico podnosi lekko powieki, aby ujrzeć przed sobą te piękne oczy, które od tak dawna kocha. Śliczny odcień niebieskiego... Percy? - pomyślał. Mrugnął i zamiast ukochanego widzi... Dziewczynę... Na dodatek Kate. Hahahahaha... Mój mózg pracuje na szaleńczych obrotach.
    Leo, co za cham... ( No wiesz, taki z marketu na przecenie) Tak straszyć Kate. Nieładnie, bardzo nieładnie.
    Brakuję mi tutaj Anubisa. Ja chce Anubisa. ( Po chwili zastanowienia) Ja chce Kate, Nico i Anubisa.
    Dodawaj szybko notkę, bo się niecierpliwię.

    Pozdrawiam serdecznie

    EmoDziewka

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twoje opowiadanie *.*
    cudo
    cudo
    cudo
    cudo
    Takie małe zawieszanie :p
    Scena z Nico i Kate <3 Czytając ją nie mogłam przestać się uśmiechać xD
    A Leo jak zawsze nie wytrzymałbym gdyby sobie nie pożartował... i za to go kocham ^^
    Szybko dodawaj kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominuję Cię do Liebster Award więcej informacji na http://potomkowieherosow.blogspot.com/ :3

      Usuń
  8. Witam, witam, witam :)
    Jak już powiedziałam to będzie mrożący krew w żyłach komentarz!
    Przysięgam na Styks że kiedyś się zemszczę za to że nie napisałaś mi o tym blogu booo masz leniwe geny!!??!?!!
    Dostałam ataku szału.. ...
    Otóż, kochana Olu. Zdenerwowałam się. To fakt. A wiesz czemu? Powinnaś się doskonale domyślać, więc nie powinnam tego pisać, ale napisze.. -- Przeczytałam ten rozdział i bardzo bardzo bardzo żałuję że nie czytałam poprzednich (z tylko i wyłącznie twojej winy ! XD ), jestem zachwycona i tak dalej. ale to dlatego że jesteś miszczem i ty o tym doskonale wiesz: )
    Poza tym że ty molestujesz blogspot to nie nic . XD
    Ogólnie to fajnie tak sobie z Nickiem w łóżeczku poleżeć :) *-* Eh,, pozazdrościłam ;(
    No a potem pozaazdrościłam jeszcze bardziej!!! Leoś . mm. Ona na nim leżała, leżała ... JA TEŻ CHCE!! Tak właśnie teraz spadłam z krzesła i uświadamiam sobie że podłoga ejst zimna i mnie parzy... swoją zimnością?!? Nawdychałam się za dużo tlenu.. to wszystko wyjaśnia... NIE ! to nic nie wyjaśnia ! Czm ona leży na leosiu!? Nie nic... spokojniejsza już jestem xdJa też chce :((
    Dobra nie wazne, ah te moje marzenia nie spełniające się ;((
    życzę ann żeby percuś się odnalazł i wgl xD Percuś...jakie zdrobnienie XDXD

    Dobra po przejściu oficjalnym, podsumowuje...
    BOSKIE BOSKIE BOSKIE TOOO !!
    to było podsumowanie w radiu RexiMaDowna :)


    Dziękuje za uwagę , pozdrawiam, buziaczki itp ;** ♥

    OdpowiedzUsuń