sobota, 18 października 2014

Parafialne.


Dooobra... Nie. Albo tak. Cokolwiek. Lusiaczek idzie na yolo, decyzja spontaniczna, bo innych nie umiem podejmować. A teraz pogadajmy na poważnie.
Żeby już nie było pytań o nowy rozdział. Przepraszam bardzo, ale znowu coś mi strzeliło (żadne zaskoczenie) i stwierdziłam, że coś mi tu nie pasuje. Prawdopodobnie chciałabym zmienić narrację, trochę nie ogarnęłam tego, co miało być ogarnięte, bo pomysły przyszły i poszły i robi się trochę przeciąganie wszystkiego jak nie wiem co, a w dodatku chciałabym zmienić charakter pani OC, czyli... No ten, chcę to napisać od początku, zostawiając pomysł ogólny, zmieniając wszystko inne, prawie wszystko, nie wiem jeszcze ile. Podsumowując: zacznę pisać od początku, wolę napisać trochę naprzód, bo Wen i te sprawy, nie mam pojęcia co zrobię ze starszą wersją, niby najlepiej usunąć i zacząć od nowa, ale mój sentymentalizm potrafi zabijać. Co zrobisz? Nic nie zrobisz? Pomyślę jeszcze.
Dodając jeszcze ze względu na kalendarz zapierdalający z datami jak Struś Pędziwiatr na A1. Znam spojlery do Krwi Olimpu, wiem o co chodzi i nie mam pojęcia co z tym zrobić, ale uwzględnianie całość odpada przy moich planach pedalenia fabuły, więc zobaczy się ile mi przypasuje. (Ehe, teraz tylko czekać na paczkę z wydawnictwa, kupowanie w empiku jest zbyt zwyczajne.)
Dziękuję, dobranoc. Luce out.