~miesiąc później~
Nie wiedziałam, że tak łatwo się przyzwyczaję do tego jeszcze większego boskiego zamieszania. No, ale na tym dobre informacje się kończyły. Dalej jedyne co umiałam to wywołać trzęsienie ziemi, a Posejdon ani myślał dać mi jakąś wskazówkę. Złapałam Percy'ego na tym, że nie mówił mi wszystkiego. Kilka razy udało mi się usłyszeć jak rozmawia z Annabeth, właśnie o naszym ojcu. Z nim pan mórz się najwyraźniej kontaktował. A ja? Dobra, nie dziwiłam się, że ze mną nie chce gadać, pewnie to, że się do mnie przyznał i tak powinno być zaskoczeniem. Z drugiej strony byłam coraz lepsza w magii. Ze ścieżką Izydy nie miałam żadnych problemów, ostatnio Ziya próbowała uczyć mnie magii ognia i też dawałam sobie radę (oj może tylko spaliłam Carterowi brwi, tak przypadkiem). Widzicie? Niezły ze mnie mutant. Córka Posejdona, nie umiejąca pływać, bawiąca się ogniem, a z wodą nie daje sobie rady. Nie ma to jak wysokie poczucie własnej wartości nie? Kolejna zła wiadomość? Sadie dalej nie znaleźliśmy. Na szczęście nie działo się aż tak źle. Nie atakowały nas potwory, wróciliśmy do szkoły, a Izyda nie wpierniczała się w moje życie. Co dalej? Właśnie wyszłam z zakończenia roku szkolnego. Świetnie, jeszcze tylko jedna klasa i kończę liceum. Za dwa tygodnie kończę siedemnaście lat. Ale co teraz? Percy poszedł gdzieś z Annabeth, która chyba wcześniej została uwolniona, a ja... Tak szczerze to stałam na stacji metra myśląc co teraz zrobić. Jutro wrócę do obozu na wakacje, ewentualnie będę się wybierać na Brooklyn raz na jakiś czas. Dzisiaj powinnam coś ze sobą zrobić tylko nie miałam zielonego pojęcia co.
- Przeszkadzam? - usłyszałam nagle głos Nico. Przyznam, myślałam, że zejdę na zawał. Jakim cudem on się pojawił tu tak po cichu, znikąd? I czemu akurat za mną? Obróciłam się w jego stronę. Stał oparty o ścianę i spoglądał na mnie z lekkim zaciekawieniem. Och, no pewnie, tylko ja zamiast ubrać się jak człowiek poszłam na rozdanie świadectw w czarnej sukience bez ramiączek z zamkiem błyskawicznym umiejscowionym na klatce piersiowej. Sięgała mi do połowy ud. A i nie zapomnijmy o butach, a dokładniej o czarnych trampkach, które miałam elegancko niezawiązane, jedynie sznurówki wepchnęłam do środka żeby wyglądać jak człowiek. No ale przepraszam, nienawidzę obcasów i koturn! Ja naprawdę jestem jakimś ufoludkiem a nie dziewczyną.
- Nico... Wystraszyłeś mnie. - powiedziałam stając naprzeciw niego. Chłopak uśmiechnął się, pewnie często to słyszał.
- Jestem aż taki brzydki? A może perspektywa przebywania ze mną jest taka straszna? - odpowiedział podchodząc bliżej.
- Nie... po prostu... Pojawiłeś się znikąd i... - wymamrotałam - Czemu postanowiłeś odwiedzić akurat mnie? Z tego co pamiętam najczęściej mnie unikałeś. - dodałam. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem wypisanym na bladej twarzy. Nie wiem czemu się dziwił. Przecież zawsze jak ja, albo Percy proponowaliśmy mu wspólny trening czy coś podobnego, on się wykręcał. Nie dobra, może my nie bardzo się lubiliśmy, ale Percy?
- Chcesz się znowu kłócić czy może wolisz skoczyć na obiad i porozmawiać o tym, co teraz ma znaczenie? - zapytał. On mi proponował obiad? To... dziwne. I co ma teraz znaczenie? Coś się dzieje?
- Chcesz się znowu kłócić czy może wolisz skoczyć na obiad i porozmawiać o tym, co teraz ma znaczenie? - zapytał. On mi proponował obiad? To... dziwne. I co ma teraz znaczenie? Coś się dzieje?
- Dobra, skoczymy do McDonalda. - zgodziłam się. Chłopak uśmiechnął się jakby spodziewał się takiej propozycji. - Zaraz będzie metro, więc... - zaczęłam.
- A po co metro? Znam szybszy sposób. - przerwał mi. - Zgaduję, że nie podróżowałaś nigdy cieniem. - dodał.
- Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz. - przyznałam.
- Dobrze, może to nie jest najprzyjemniejsze, ale na wieczór już ktoś cię zaklepał. - powiedział wyciągając dłoń w moją stronę. Tak, świetnie, teraz będzie mi się kojarzył z Dumbledorem!
- Kto mnie zaklepał? - zapytałam trochę zirytowana tym rozporządzaniem moim czasem. Sobie wymyślili... Nie no wielkie dzięki, ale mogliby mi chociaż coś o tym powiedzieć.
- Nieważne, potem się dowiesz. - odpowiedział wymijająco.
- Niech ci będzie... Ale w zamian za to stawiasz mi duże frytki.
- Jak wolisz.
Chwyciłam jego dłoń (nie, to nic nie znaczy!) i przekonałam się, że zdecydowanie bardziej wolę metro. Jeżeli ktoś boi się ciemności, zimna, albo dziwnych dźwięków, naprawdę polecam kupić sobie bilet miesięczny i nie korzystać z oferty Nico. Tak, czytałam opisy teleportacji i z tego jednego powodu nie stwierdziłam, że trafiłam najgorzej. Oczywiście jestem geniuszem, więc po pierwszych sekundach mocno uczepiłam się Nico. Wiem, że nie lubił jak ktoś był tak blisko niego, ale chyba tym razem byłam usprawiedliwiona nie? Zdziwiłam się kiedy on też mnie złapał. Nie widziałam go, ale byłam pewna, że zrobił to jedynie z konieczności. No i zanim się obejrzałam byliśmy już pod McDonaldem obejmując się. Chyba czas na reset mózgu, żeby wyrzucić to wspomnienie z pamięci. Nie żebym miała coś do Nico, ale teraz będę dziwnie się z tym czuła. Szybko go puściłam i weszliśmy do środka. Jakimś cudem nie było tłumów więc szybko udało nam się zamówić jedzenie. Tak, w porównaniu z tym, co zamówił Nico wydawało mi się, że kupiłam obiad dla czterech osób. Nie wiem czy to on strasznie mało jadł czy to ja strasznie dużo. Zajęliśmy jakiś stolik na uboczu. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, ja najpierw postanowiłam zająć się chaseeburgerem, ale reszta jedzenia musiała poczekać.
- O czym chciałeś rozmawiać? - zapytałam bawiąc się frytką. Chłopak uniósł na mnie wzrok i niepewnie się uśmiechnął.
- O tobie. - odpowiedział. O mnie? A po co o mnie rozmawiać?! Mógłby wyrażać się jaśniej a nie... - Chejron nie chciał żebyś wiedziała, ale ja uważam inaczej. - dodał. Och, świetnie, tajemniczość. Wszystko było by w porządku gdyby nie to, że chodziło o mnie i ciekawość zżerała mnie od środka!
- O czym mam nie wiedzieć? - zapytałam biorąc łyka coli.
- Bogom nie podoba się fakt twojego istnienia. Na Olimpie była o to niezła kłótnia, niektórzy twierdzą, że jesteś zbyt niebezpieczna żeby żyć. Zeus i Posejdon prawie się pobili w twojej sprawie. - wyjaśnił wpatrując się we mnie. No świetnie, nie ma to jak dowiedzieć się, że bogowie chcą mojej śmierci. Od razu poczułam się lepiej!
- Świetnie. - mruknęłam spuszczając wzrok na stolik.
- Nikt cię za nic nie wini. Słuchaj, dzieci Zeusa, Posejdona i Hadesa są ogólnie uważane za niebezpieczne... Nie było wcześniej o to takiej awantury, ale to nic nie zmienia. Poza tym bogowie są ogólnie okropni i nieznośni, sam nie wiem jak tyle wytrzymywałem z moim ojcem, Persefoną i, czasami, Demeter. - powiedział. Próbował mnie pocieszyć? Nie żeby mu to jakoś genialnie wychodziło, ale jednak byłam mu wdzięczna za to, że się starał, no i za szczerość.
- Dzięki. - mruknęłam.
- Wiem, że to ci nie pomaga, ale daj mi dokończyć. Niedawno rozmawiałem z ojcem, powiedział mi, że Posejdon cię olewa żeby nie zaostrzać sytuacji, nie powinnaś się tym przejmować, musi poczekać aż bogowie się uspokoją. - dopowiedział.
- Czemu mi to mówisz? - spytałam.
- Bo powinnaś wiedzieć. - wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego i niepewnie się uśmiechnęłam. Nico uniósł wzrok jakby ktoś za mną stał. I rzeczywiście, poczułam klepnięcie w ramię, a kiedy się obróciłam zobaczyłam wysokiego, dobrze zbudowanego, czarnoskórego chłopaka.
- Walt! - zawołałam przytulając chłopaka Sadie. Mag odwzajemnił przyjacielski uścisk.
- Hej. Mogę ją już zabrać? - zwrócił się do Nico, który skinął głową. Zaraz ktoś oberwie! Traktują mnie jak jakiś towar! Yhh... Normalni ludzie są dziwni!
- Do zobaczenia jutro. - powiedział do mnie syn Hadesa.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam wychodząc z moim nowym towarzyszem. Wyszliśmy na zewnątrz. Dziwne, że dopiero teraz zauważyłam znajomy park naprzeciwko McDonalda. Nico przeniósł nas na Brooklyn. - Traktujecie mnie jak jakiś towar. - powiedziałam spoglądając oskarżycielsko na Walta.
- Wybacz, musieliśmy się jakoś dogadać. - odpowiedział chłopak.
- Skąd wy się w ogóle znacie? - spytałam wchodząc do parku.
- Okazuje się, że Nico i Anubis spotkali się kiedyś na cmentarzu w Nowym Orleanie. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Fajnie, czyli wiem, że na pewno mam przed sobą Walta a nie pana szakala.
- Dobrze, więc chcę znać powód tego zorganizowanego uprowadzenia mnie. - zatrzymałam się nad małym stawem i popatrzyłam na taflę wody. Odruchowo chciałam spróbować ją poruszyć, ale się powstrzymałam. I tak się nie uda. Przeniosłam wzrok na Walta. Chłopak wyglądał na lekko zamyślonego i zmartwionego. Chyba głupio zapytałam.
- Sadie. - odpowiedział krótko, ale jego głos wyrażał wszystko. Tęsknił za nią. Ja też. Chcę z powrotem mojego blond nieogara straszącego mnie nietoperzami!
- To już miesiąc, Carter czegoś się dowiedział? - usiedliśmy na ławce w pobliżu.
- Nic, jakby zapadła się pod ziemię. - westchnął - Ale dzisiaj miałem sen. Dobra, nie wiem czy to był sen. Widziałem ją na trybunach jakiegoś amfiteatru między dzieciakami w dziwnych zbrojach, a potem jak walczycie, wiem, że to mało, ale...
- Walt, ja nic nie wiem. Amfiteatr i zbroje pasowałyby do Greków, ale żeby byli tak na trybunach? W obozie nie ma żadnych zawodów ani nic podobnego, jedynie bitwa o sztandar, ale to nie pasuje. Poza tym ja mam z nią walczyć? To... - nie musiałam kończyć. To było po prostu nierealne!
- Po prostu jeżeli czegoś się dowiesz powiedz mi dobra? - poprosił. Pokiwałam głową na znak zgody.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ram pa pam pam! Wena jest, chęci są, czas jest, ale pomysł nieogarnięty więc rozdział wyszedł słaby. Nie umiem pisać takich "przejściowych" fragmentów, ale nie da się bez nich obyć. Obiecuję, że poprawię się w kolejnym rozdziale. Przysięgam na Styks! Jak na moje za dużo dialogów, ale nie potrafiłam tego zmienić ;__; Dobrze, kończę ten poemat. Do napisania =)
~Lucy (>^.^<)
- O czym chciałeś rozmawiać? - zapytałam bawiąc się frytką. Chłopak uniósł na mnie wzrok i niepewnie się uśmiechnął.
- O tobie. - odpowiedział. O mnie? A po co o mnie rozmawiać?! Mógłby wyrażać się jaśniej a nie... - Chejron nie chciał żebyś wiedziała, ale ja uważam inaczej. - dodał. Och, świetnie, tajemniczość. Wszystko było by w porządku gdyby nie to, że chodziło o mnie i ciekawość zżerała mnie od środka!
- O czym mam nie wiedzieć? - zapytałam biorąc łyka coli.
- Bogom nie podoba się fakt twojego istnienia. Na Olimpie była o to niezła kłótnia, niektórzy twierdzą, że jesteś zbyt niebezpieczna żeby żyć. Zeus i Posejdon prawie się pobili w twojej sprawie. - wyjaśnił wpatrując się we mnie. No świetnie, nie ma to jak dowiedzieć się, że bogowie chcą mojej śmierci. Od razu poczułam się lepiej!
- Świetnie. - mruknęłam spuszczając wzrok na stolik.
- Nikt cię za nic nie wini. Słuchaj, dzieci Zeusa, Posejdona i Hadesa są ogólnie uważane za niebezpieczne... Nie było wcześniej o to takiej awantury, ale to nic nie zmienia. Poza tym bogowie są ogólnie okropni i nieznośni, sam nie wiem jak tyle wytrzymywałem z moim ojcem, Persefoną i, czasami, Demeter. - powiedział. Próbował mnie pocieszyć? Nie żeby mu to jakoś genialnie wychodziło, ale jednak byłam mu wdzięczna za to, że się starał, no i za szczerość.
- Dzięki. - mruknęłam.
- Wiem, że to ci nie pomaga, ale daj mi dokończyć. Niedawno rozmawiałem z ojcem, powiedział mi, że Posejdon cię olewa żeby nie zaostrzać sytuacji, nie powinnaś się tym przejmować, musi poczekać aż bogowie się uspokoją. - dopowiedział.
- Czemu mi to mówisz? - spytałam.
- Bo powinnaś wiedzieć. - wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego i niepewnie się uśmiechnęłam. Nico uniósł wzrok jakby ktoś za mną stał. I rzeczywiście, poczułam klepnięcie w ramię, a kiedy się obróciłam zobaczyłam wysokiego, dobrze zbudowanego, czarnoskórego chłopaka.
- Walt! - zawołałam przytulając chłopaka Sadie. Mag odwzajemnił przyjacielski uścisk.
- Hej. Mogę ją już zabrać? - zwrócił się do Nico, który skinął głową. Zaraz ktoś oberwie! Traktują mnie jak jakiś towar! Yhh... Normalni ludzie są dziwni!
- Do zobaczenia jutro. - powiedział do mnie syn Hadesa.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałam wychodząc z moim nowym towarzyszem. Wyszliśmy na zewnątrz. Dziwne, że dopiero teraz zauważyłam znajomy park naprzeciwko McDonalda. Nico przeniósł nas na Brooklyn. - Traktujecie mnie jak jakiś towar. - powiedziałam spoglądając oskarżycielsko na Walta.
- Wybacz, musieliśmy się jakoś dogadać. - odpowiedział chłopak.
- Skąd wy się w ogóle znacie? - spytałam wchodząc do parku.
- Okazuje się, że Nico i Anubis spotkali się kiedyś na cmentarzu w Nowym Orleanie. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Fajnie, czyli wiem, że na pewno mam przed sobą Walta a nie pana szakala.
- Dobrze, więc chcę znać powód tego zorganizowanego uprowadzenia mnie. - zatrzymałam się nad małym stawem i popatrzyłam na taflę wody. Odruchowo chciałam spróbować ją poruszyć, ale się powstrzymałam. I tak się nie uda. Przeniosłam wzrok na Walta. Chłopak wyglądał na lekko zamyślonego i zmartwionego. Chyba głupio zapytałam.
- Sadie. - odpowiedział krótko, ale jego głos wyrażał wszystko. Tęsknił za nią. Ja też. Chcę z powrotem mojego blond nieogara straszącego mnie nietoperzami!
- To już miesiąc, Carter czegoś się dowiedział? - usiedliśmy na ławce w pobliżu.
- Nic, jakby zapadła się pod ziemię. - westchnął - Ale dzisiaj miałem sen. Dobra, nie wiem czy to był sen. Widziałem ją na trybunach jakiegoś amfiteatru między dzieciakami w dziwnych zbrojach, a potem jak walczycie, wiem, że to mało, ale...
- Walt, ja nic nie wiem. Amfiteatr i zbroje pasowałyby do Greków, ale żeby byli tak na trybunach? W obozie nie ma żadnych zawodów ani nic podobnego, jedynie bitwa o sztandar, ale to nie pasuje. Poza tym ja mam z nią walczyć? To... - nie musiałam kończyć. To było po prostu nierealne!
- Po prostu jeżeli czegoś się dowiesz powiedz mi dobra? - poprosił. Pokiwałam głową na znak zgody.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ram pa pam pam! Wena jest, chęci są, czas jest, ale pomysł nieogarnięty więc rozdział wyszedł słaby. Nie umiem pisać takich "przejściowych" fragmentów, ale nie da się bez nich obyć. Obiecuję, że poprawię się w kolejnym rozdziale. Przysięgam na Styks! Jak na moje za dużo dialogów, ale nie potrafiłam tego zmienić ;__; Dobrze, kończę ten poemat. Do napisania =)
~Lucy (>^.^<)
No i jak tu Cię nie kochać?! Nawet jeśli nie mówisz, że dodajesz rozdział?! Nie da się, oj nie da <3
OdpowiedzUsuńRozdział krótki!!! Dlaczego, dlaczego, dlaczego? T.T
Druga sprawa - ja tu już pokładałam nadzieje, na jakieś coś między Nico a Kate a tu co?! Nico (hehehehehehehheehhehehehe). Powiedz, że oni będą razem proooooooooooszę.
Według mnie dialogów wcale nie jest za dużo, jest w sam raz na taki rozdział :D
Czekam na kolejną notkę (i mam nadzieję, że tym razem napiszesz mi jak dodasz :p) i nie mogę się doczekać, aż wyjaśni się sprawa z Sadie (choć jej nie lubię hahaha)
No to tyle,
muszę zmykać uczyć się jezior i rzek świata :<
Rozdział cudny chociaż trochę krótki.
OdpowiedzUsuńKate obejmuje Nico?
McDonald! A ona je więcej od niego!
Niech wszystko się wyjaśni Kate dostanie misję i uratuje Sadie!
Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej bo ja i tak będę czekać!
PS Nie wiem dlaczego ale ten "towar" mi się z narkotykami kojarzy *moja wyobraźnia* :)
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńFajnie by było jakby Percy i Annabeth pojechali też na tą misję :)
A więc: jaki słaby, jaki słaby??? Kobieto, ty siebie samej nie doceniasz!!! Muszę Cię koniecznie wyprowadzić z błędu i podaję argumenty.
OdpowiedzUsuńMcDonald! Ech, nie ma to jak pierwsza randka w McDondzie. Dobra, może nie randka, tylko spotkanie towarzyskie. Przy tym zostańmy. Ale tak serio to myślałam, że Nico chce powiedzieć co innego. Ale to nie moje opowiadanie. I romans nie może się tak szybko rozwinąć, bo by było nudno (nadal liczę na to, że Kate będzie z Nico).
Walt nie trafił na dobry moment. :(
Poczekać powinien!!!
Jeszcze jeden heros do zabicia? Bogowie przystopować powinni, bo zaraz pół świata wymordują. Mniejsza z tym.
Ale co z Sadie? :( Brakuje mi jej przekomarzania się z Kate.
A poza tym wszystkim to czemu ten cudowny rozdzialik jest taki krótki? Pisz szybko, bo z ciekawości zwariuję. Do osób cierpliwych nie należę!!! Jak masz wenę i czas, to już pójdzie. Bo ja się doczekać nie mogę!!!!!!
Niecierpliwie czekająca na nn
Tajemnicza
PS Jeszcze Leo może? :)
Świetny (znowu) *.*
OdpowiedzUsuńJak możesz mówić, że słaby?!!
Mam nadzieję, że mimo wszystko, Kate NIE będzie z Nico ^.^
Dlaczego? Tak poprostu xD
Super by było, gdyby sen Walt'a się spełnił *.*
Walkę między Sadie a Kate :D
Czekam na nexta ;3
♥,♥
OdpowiedzUsuńA ja mam nadzieję, że Kate będzie z Nico. Nie przejmuj się moją opinią, bo nie umiem jej wytłumaczyć.
Kate. Kate... Kate! Ona ubiera się jak ja (=*w*=). Wiesz, że uświadomiłaś mnie dzisiaj, że jestem ufoludem...? To straszne!
No, ale nie będę Ci tu, pi... ać, na mój temat :D
Pozdrawiam,
Maddly ;*
boże, Katy jest taka... no nie wiem, normalna! w sensie normalna według mojej miary, czyli nienormalna i porypana. Wiesz, olewa zasady, nosi trampki do sukienki... równa z niej dziewczyna xD I mam szczerą nadzieję, że nie zrobisz z niej i Nico pary, bo ją wtedy znielubię...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sposób prowadzenia przez ciebie narracji. Jest lekko i przyjemnie, momentami nawet zabawnie.
Dalej jestem pod wrażeniem pomysłu połączenia świata Magów i Herosów w jeden, wychodzi ci to całkiem naturalnie. Jakby to była najnormalniejsza na świecie rzecz, że córka Posejdona zajmuje się magią ognia ^^
Popieram przedmówczynie, trochę za krótko, jak dla mnie. Jestem fanką długich rozdziałów. Ale tak też jest okay. Czaję, że przejściówki również tobie sprawiają mały kłopot. Jak chyba każdemu. ;)
Wrzuciłam na bloga pierwszą część mojego Percico, jak masz ochotę, to zapraszam ;D
xo!
cat-eater.blogspot.com
och Nico! jakby chciał porwać kogoś jeszcze na obiad to ja się zgadzam xd
OdpowiedzUsuńA tak na serio to rozdział strasznie mi się podobał. lekki do czytania. poza tym ciekawi mnie strasznie co stało się z Sadie. czyżby mieli z tym związek Grecy?hmmm
Weny!
To zdecydowanie ciekawsze niż ćwiczenia od histy xdd Trudno, jutro się odrobi
OdpowiedzUsuń