czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 2

Obudzić się w poniedziałek rano ze świadomością, że trzeba iść do nowej szkoły, w której nie zna się nikogo, świeżo po przeprowadzce z innej dzielnicy i to na sam koniec roku szkolnego...Nie polecam tego nikomu. Przez piętnaście minut zbierałam się do ruszenia z łóżka, a później ociągałam się na wszystkie możliwe sposoby. W końcu po czterdziestu pięciu minutach mama wpadłaa do mojego pokoju z rozbawioną miną.
-Nic ci to nie da.-wywróciła oczami z rozbawieniem.
-Eee...-zrobiłam niewinną minę odkładając szczotkę na parapet.
Jedną z moich nielicznych "ludzkich" zdolności było udawanie niewiniątka. Może to ten cały czas spędzony z Sadie, a może to fakt, że od dziecka miałam postrzelone pomysły, z których nigdy nie potrafiłam się wytłumaczyć.
-A czy ja coś robię?-zapytałam niewinnie uśmiechając się rozbrajająco.
-Nie kombinuj i tak musisz iść do szkoły...aha, chodzisz z Percym do tej samej klasy, nie wywiniesz się.-rzuciła wychodząc z pokoju.
No pięknie, chyba pierwszy raz zostałam tak załatwiona. Gratulacje mamo, chyba jednak cię czegoś nauczyłam! Niechętnie skończyłam się ubierać i uczesałam włosy w wysokiego kitka. Na rękę założyłam bransoletkę z amuletem Szen, który Walt zrobił na specjalną prośbę ode mnie i Sadie, a na szyi zawiesiłam wisiorek z amuletem Tit nazywanym też węzłem Izydy, nie wiem po co mi był, ale skoro podążałam ścieżką Izydy to już go nosiłam. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem na wspomnienie ile razy Sadie narzekała jaka to Izyda jest nieznośna. Chyba postanowiła skorzystać z okazji, skoro bogowie postanowili opuścić nasz świat na trochę, ona wyżywała się za te wszystkie razy kiedy musiała znosić boginię magii.
-Nie możesz być aż taka zła.-mruknęłam do amuletu.
No tak, gadanie z amuletami jest całkiem normalne...Westchnęłam cicho, wyciągnęłam z szafy niebieską torbę i wepchnęłam do niej wszystko, czego bym potrzebowała w szkole, złapałam z biurka telefon ze słuchawkami i ruszyłam do wyjścia z pokoju. Westchnęłam cicho i zajrzałam do kuchni, mama siedziała z laptopem i piła kawę. Podeszłam do lodówki, wyciągnęłam mleko czekoladowe i nalałam trochę do szklanki i szybko wypiłam. Zimny napój trochę mnie rozbudził. Złapałam klucze do mieszkania, pieniądze i pobiegłam do przedpokoju. Akurat kiedy skakałam na jednej nodze próbując wciągnąć trampka na nogę usłyszałam pukanie do drzwi. Cicho westchnęłam i z w połowie założonym butem poszłam otworzyć. W drzwiach stał lekko zaspany Percy.
-Heeej...-odezwałam się odgarniając natrętny kosmyk włosów z twarzy-Zaraz będę gotowa...tylko tak jakby mam wojnę z trampkami.-dodałam szybko lekko się uśmiechając.
-Nie śmiej się, trampki kiedyś próbowały zabić mojego kumpla.-odpowiedział chłopak odwzajemniając uśmiech.
Udało mi się w miarę szybko założyć buty, zarzuciłam na ramię torbę i byłam gotowa do wyjścia.
-Idę mamo!-zwyczajowo wydarłam się na pół mieszkania i wyszłam z Percym.
Poszliśmy prosto do najbliższej stacji metra. Nadal czułam się zagubiona, byliśmy w tym samym mieście, ale wszystko wydawało mi się inne. Lekko uniosłam głowę i popatrzyłam na bezchmurne niebo. Nad wszystkim wybijała się sylwetka Empire State Building, przez chwilę miałam wrażenie, że coś tam zobaczyłam, jakiś niewyraźny, zamazany kształt, ale po chwili znowu wszystko wyglądało normalnie. Potrząsnęłam głową i kilka razy zamrugałam, nic już nie zobaczyłam, wszystko było takie, jak zawsze.
-Wszystko okey?-zapytał Percy.
Popatrzyłam na niego zastanawiając się jak się mówi.
-Yhym...-wymamrotałam kiwając twierdząco głową-Tylko wydawało mi się, że coś zobaczyłam...to głupie.-dodałam spoglądając w bok.
Czemu mój wzrok trafił akurat na jakiś zaułek? I czemu zobaczyłam tam tego faceta? Poczułam jak serce mi przyśpieszyło. To było niemożliwe...Nie, nie, nie! Czemu to mnie prześladuje? Najpierw we śnie, teraz to. Ten facet miał jedno oko! Na dodatek zauważył, że na niego patrzę! Chyba coś warknął i zaczął się zbliżać do nas. Czułam, że chcę uciekać, ale od razu pomyślałam, że będzie nas gonił. Czy Percy to zauważył? Odruchowo chciałam sięgnąć do Duat, ale on nagle się zatrzymał. Nie patrzył już na mnie tylko na Percy'ego, przez ułamek sekundy wydawało mi się, że chłopak też na niego patrzy, ale zaraz przeniósł wzrok na mnie.
-Na pewno wszystko dobrze?-zapytał udając, że nic się nie stało.
-Ten facet miał jedno oko.-wyjąkałam.
-Jaki facet? Nic nie widziałem, może ci się wydawało, czasami człowiek widzi różne rzeczy, szczególnie rano, kiedy musi się wlec do szkoły.-powiedział spokojnie i wzruszył ramionami.
-Na pewno mi się nie wydawało, on o nas szedł i wtedy ty na niego spojrzałeś i przestał.-uparcie trwałam przy swoim zdaniu.
-Coś ci się wydawało. Zaraz dotrzemy do metra.-odpowiedział ucinając temat.
Co mogłam zrobić? Może naprawdę mi się wydawało? Co Percy mógł ukrywać? Wczoraj on i wszyscy jego znajomi zachowywali się normalnie, nikt nie sprawiał wrażenia, żeby ktoś coś ukrywał. Musiało mi się wydawać, pewnie byłam niewyspana i tyle. Ruszyłam za Jacksonem nie zawracając już sobie tym głowy...tylko, że jakoś nie mogłam zapomnieć...
***
Dobra, przyznam, że w szkole nie było aż tak źle, pomijając fakt, że nudziłam się praktycznie jak zawsze i to, że uczniowie klas trzecich wszędzie zachowują się podobnie, to nie było na co narzekać. No gdyby nie Percy pewnie bym się zgubiła, taka już moja orientacja w terenie. Ostatnią lekcją był angielski, którego uczył ojczym Percy'ego. Przyznam, nie było tak nudno jak na innych lekcjach, ale to nie powstrzymywało mnie od robienia tego co zwykle, czyli rysowania długopisem na kartce z zeszytu. Nic by się nie stało gdyby nagle moja ręka nie nabazgrała kilku hieroglifów, które lekko zaświeciły i zmieniły się w mały nóż do masła. Szybko schowałam przedmiot do torby zanim ktokolwiek to zauważył i obiecałam sobie, że będę ostrożniejsza. Percy, który siedział najbliżej mnie na chwilę odwrócił się w moją stronę.
-Coś się stało? Coś zaświeciło.-odezwał się szeptem.
-Wydawało ci się.-odpowiedziałam kręcąc głową.
Reszta lekcji minęła już bez dziwnych wypadków, przynajmniej tak myślałam, do czasu wyjścia ze szkoły.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest drugi rozdział. Wybaczcie, że tyle to trwało, ale moja wena jest głupia i przez dwa tygodnie potrafię mieć pomysły tylko na jedno a potem pojawiają się na wszystko. Dedykacja dla Miixedlife i wszystkich trzymających mnie przy zdrowych zmysłach czyli: Cup, Clar, Kath, Rexi i Eveline <3.                

5 komentarzy:

  1. Yeeey rozdział ^.^ Dzięki za dedykację :* Czekam na kolejny i weny życzę ;)
    ~Miixed

    OdpowiedzUsuń
  2. Okey, nic mi się nie chce, ale skoro zaczęłam czytać to przyzwoicie byłoby skomentować, prawda?
    Oryginalne, fajnie się czyta a, w dodatku niesamowicie lekko ;)
    Peeercy <3 Om, omo, om! Yay!

    Weeeny <3
    Calm

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, zbieram się do tego pół wieków, ale w końcu komentarz to moja powinność, a zostawienie go tutaj to zaszczyt *u*
    Me gusta Percy udający, że nic się nie stało, że nic nie wie i nie rozumie xD
    Hahah, zwlekanie się do szkoły - już niedługo! :<
    Dziewczyno, powiem ci, że masz talent.
    To jak dobierasz słowa, to jaka jesteś pomysłowa, to jak czarujesz kreatywnością *O* Opad szczęki do ziemi gwarantowany.
    Cyklooooooop!
    Czyżby Tyson? :3
    Zawsze jak czytam 'cyklop' myślę o nim x3
    Rozdział jest krótki i dlatego mam focha, bo nie mogę się rozpisać w komentarzu i nie mam co czytać :'(
    Ale obiecaj mi jedno, proszę!
    W którymś rozdziale któreś ciacho ściągnie koszulkę *U*
    Trzymaj się bogini bogów i błagam cię, ześlij na mnie trochę talentu :<
    Pozdrawiam!
    ~ Ja :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie weekend, więc udało mi się po szkole, czekając na jedzenie (forever hungry x.x) zabrać za rozdział!
    Myślałam, że spotkanie z Annabeth pociągnie się i w tym rozdziale, ale nie :< Szkoda trochę, ale to nie znaczy, że ta część jest zła!
    Bardzo, ale to bardzo nie lubię, jak kończy mi się w nieodpowiednim momencie grrrrr :D
    Ale chyba taka już uroda pisania fanfików na podstawie książek Riordana, bo ja też tak robię hahaha :D
    Rozdział bardzo mi się podobał i już szybciorkiem biorę się za czytanie kolejnego (chyba że gotowe jedzenie mi w tym przerwie! Ale miejmy nadzieje, że nie :D)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli chodzi o komy, to zdecydowanie pomysłowa nie jestem... No, ale co tu więcej mówić, świeeeetne i tyle :D

    OdpowiedzUsuń