~Sadie~
Kiedy się obudziłam poczułam się jak wyrwana z długiego, męczącego snu. Nie wiedziałam co się dzieje, jaki jest dzień, co powinnam zrobić ani gdzie jestem. Głowa bolała mnie jak nigdy, całe ciało było ociężałe. Podniesienie ręki okazało się tak trudne, jak udźwignięcie całego świata. Po chwili udało mi się usiąść, ale tu czekała mnie kolejna niespodzianka. Kiedy się wyprostowałam poczułam gwałtowne szarpnięcie w okolicach serca. Jakbym miała w piersi cienkie linki, które przy każdym ruchu szarpały mnie od środka. Cicho jęknęłam, jednak to dziwne uczucie szybko minęło.
Odetchnęłam cicho próbując skojarzyć cokolwiek. Siedziałam na kanapie w pokoju o wysokich oknach, przez które wpadało światło dzienne. Jedno z nich było uchylone, a delikatny powiew wiatru poruszał bordowymi zasłonami. Ściany były beżowe z brązowymi dodatkami w postaci parapetów, półek i drewnianych kolumienek wbudowanych w ściany. Fala wspomnień nagle mnie zalała, co tylko wzmogło ból głowy. Ciemna cela, chłopak o zielonych oczach i ciemnych włosach - Percy. Coś w nim było bardzo znajome, ale nie wiedziałam co. Nie miałam nawet pojęcia czemu znalazł się tam ze mną. Poza tym były długie, puste godziny bólu i... Kurde, co się ze mną stało?! Albo nieważne, muszę stąd uciec. Tylko jak? Przecież nie miałam dostępu do Duat. Chociaż wydawało mi się, że nikt mnie nie pilnuje. Ale co z Percym? Nie powinnam go tak zostawiać. Z drugiej strony nie wiedziałam gdzie go zabrali, a jeżeli oboje tu zostaniemy prawdopodobnie nie wydostaniemy się z tego bagna. Jeżeli ucieknę będę mogła sprowadzić tu kogoś. Ci ludzie robili tu coś podejrzanego, więc tym bardziej powinnam coś zrobić. Niech to wszyscy diabli, uciekam!
~Carter~
Szkolenie magów potrafiło być niezwykle męczące, szczególnie kiedy uczniowie skupiali się głównie na udomowionym szympansie. Bez Sadie było dwa razy trudniej nad wszystkim zapanować. Mogliśmy się kłócić i drzeć koty, ale była moją młodszą siostrą, zawsze się o nią martwiłem. Nie widziałem jej od czerwca, na bogów! To już prawie dwa miesiące, a my dalej nie wiemy co się z nią stało. Wszyscy jej szukali, ale nie został po niej nawet najmniejszy ślad, zupełnie jakby wyparowała. Dlaczego nie mogłem nic zrobić? Po wszystkich tych katastrofach powinienem sobie lepiej radzić! Z drugiej strony gdyby nie Sadie prawdopodobnie nie dałbym sobie rady kiedy te katastrofy następowały.
Już od ponad godziny moje myśli krążyły właśnie w takim schemacie. Musiałem odnaleźć Sadie, martwiłem się o nią bo była moją młodszą bardzo irytującą siostrą. Powinienem sobie poradzić, bo przecież zawsze sobie radziłem, ale bez Sadie nie byłem już taki dobry. Może to przez to, że tak się o nią martwiłem? Nie wiem. W Domu Brooklyńskim było wielu utalentowanych magów, ale to najwyraźniej nie wystarczyło do odnalezienia mojej siostry.
Snułem się po całym domu bez wyraźnego celu. Nadal byłem ubrany w lniane spodnie i koszulkę z tego samego materiału. Strój treningowy, len był najlepszy do magii, chociaż wyglądało się w takim zestawie jak w piżamie. Było to trochę bez sensu. W końcu kiedy zaatakuje cię demon nie zaczeka, aż przebierzesz się do walki. Osobiście nie czułem różnicy kiedy używałem magii bitewnej. Gorzej było z innymi specjalizacjami, słowa mocy i hieroglify były raczej działką Sadie. Za to ona na pewno nie powinna bawić się z robieniem uszebti, jej twory najczęściej chciały wszystkich wymordować, nawet jeżeli były jedynie doniczką.
- Carter! - W moją stronę biegła Cleo wymachując papirusowym zwojem. Nie zdziwiło mnie to w najmniejszym stopniu. Przyjechała do nas z Brazylii studiować ścieżkę Thota, boga mądrości, bardzo ekscentrycznego boga mądrości, tak nawiasem mówiąc. Nie widziałem jej od kilku dni, prawdopodobnie większość czasu spędziła w bibliotece. Była jedną z tych niewielu osób, które wiedziały o naszym najnowszym, niezwykle ciekawym przypadku. Najwierniejsza uczennica Sadie i moje drugie utrapienie zaraz po siostrze, Kate. Wiekiem była zbliżona do mnie, ale charakterem i zdolnościami do Sadie. Nie dało się jej też odmówić talentu, w bardzo krótkim czasie nauczyła się więcej niż inni magowie, nie mówiąc już o tym, że chyba jako pierwsza próbowała opanować więcej niż jedną ścieżkę. Czyżbym zapomniał wspomnieć, że okazała się córką jakiegoś greckiego bóstwa? Przepraszam...
Tak czy inaczej postanowiłem, że lepiej nie informować o fakcie istnienia innych bogów, a tym bardziej ich dzieci wszystkich, dopóki nie zajdzie taka potrzeba. Wyczuwałem w tym kolejne kłopoty. Już wcześniej spotkałem jednego z herosów, Percy Jackson okazał się niezwykle pomocny w poradzeniu sobie z bardzo niebezpiecznym krokodylem, nie mówiąc o tym, że był bratem Kate. Jednak o tym, kim chłopak jest naprawdę dowiedziałem się dopiero dzięki jego siostrze. Bogowie, to brzmi jak scenariusz jakiejś telenoweli! Wracając do tematu, powiedziałem o Grekach jedynie kilku osobą, w tym Cleo, którą poprosiłem o poszukanie czegoś o bogach olimpijskich w naszej bibliotece. (Spojlery, Spojlery, Spojlery) Na pewno wiedział też Walt, a razem z nim Anubis, chłopak... chłopacy mojej siostry powinni wiedzieć. Oczywiście Sadie nie mogła być normalną nastolatką w najmniejszym stopniu, miała dwóch chłopaków współegzystujących w jednym ciele (chociaż nie zawsze). Chyba powinienem pod tym względem być nadopiekuńczym starszym bratem, ale co mi do tego skoro moja dziewczyna przez pewien czas była starożytnym bogiem Ra i została połknięta przez Apopisa? (Koniec)
Zatrzymałem się pozwalając Cleo dogonić się. Dziewczyna musiała przebiec chyba połowę domu, żeby mnie znaleźć. Zatrzymała się oddychając płytko. Uniosła lekko rękę dając mi znać, że mam dać jej chwilę na odpoczynek. Oparła się o ścianę podpierając się dłońmi o kolana, a jej oddech powoli zaczął wracać do normy. Po minucie odpoczynku stanęła prosto i spojrzała na mnie. Od razu dało się zauważyć, że jej policzki są lekko zarumienione, a oczy błyszczały nie tyle z radości ile z dumy, że znalazła coś przydatnego.
- Powinieneś to zobaczyć. - Stwierdziła podając mi pergamin. Nie wyglądał na zniszczony, ani stary, ale był niezwykle zakurzony i dało się zauważyć, że musiał być ukrywany.
- Dzięki, Cleo. Przejrzę to po obiedzie. - Odpowiedziałem posyłając dziewczynie uśmiech.
- W końcu od tego jestem. - Brazylijka nieśmiało odpowiedziała mi tym samym. Chyba chciała powiedzieć coś więcej, ale w korytarzu pojawił się Felix biegnąc na złamanie karku. Wyglądał na nieźle zaskoczonego, chociaż nie wiedziałem czy pozytywnie czy negatywnie.
- Carter! Carter! Sadie wróciła! - Wykrzyczał jak podekscytowany dziesięciolatek, którym w końcu był.
Zamarłem. Po prostu stanąłem jak wryty i wytrzeszczyłem oczy. Sadie wróciła?! Jak? Kiedy? Gdzie? Bogowie, jakim cudem wróciła?! Naprawdę nie mogłem w to uwierzyć. Tyle czasu się o nią martwiliśmy, a teraz...
- Carter! Carter chodź! - Felix mocno pociągnął mnie za rękaw. Jak w transie pobiegłem za nim na dach, gdzie zebrał się już mały tłum. Nasz udomowiony gryf - Świrus najwyraźniej nie był zadowolony z nagłego zamieszania, nerwowo trzepotał swoimi skrzydłami przypominającymi wielkie szczotki i kłapał swoim dziobem. Wszyscy coś między sobą szeptali, jednak ja nie zwracałem na nich uwagi. Tam była moja siostra! Na bogów, chyba nigdy nie czułem równocześnie takiej ulgi i równocześnie poczucia winy. Byłem jej starszym bratem, powinienem ją chronić, a kiedy zaginęła, odnaleźć ją. Tymczasem ona sama się odnalazła. Co ze mnie za brat, skoro nie potrafię jej nawet pomóc?
Przepchnąłem się na sam przód, co nie stanowiło wielkiego problemu. Jako tako byłem głową Domu Brooklyńskiego, oczywiście dzieliłem tę rolę z Sadie, ale nieważne. Zobaczyłem ją i nagle zapomniałem jak się oddycha. Moja młodsza siostra stała dokładnie naprzeciwko mnie. Wyglądała tak, jak ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy. Nie zmieniła się ani trochę, miała na sobie co najwyżej kilka siniaków i zadrapań. Może powinienem uznać to za podejrzane, ale nie obchodziło mnie to. Była cała i zdrowa, więc czym tu się martwić? Najważniejsze było to, że wróciła żywa, w dobrym stanie.
Już od ponad godziny moje myśli krążyły właśnie w takim schemacie. Musiałem odnaleźć Sadie, martwiłem się o nią bo była moją młodszą bardzo irytującą siostrą. Powinienem sobie poradzić, bo przecież zawsze sobie radziłem, ale bez Sadie nie byłem już taki dobry. Może to przez to, że tak się o nią martwiłem? Nie wiem. W Domu Brooklyńskim było wielu utalentowanych magów, ale to najwyraźniej nie wystarczyło do odnalezienia mojej siostry.
Snułem się po całym domu bez wyraźnego celu. Nadal byłem ubrany w lniane spodnie i koszulkę z tego samego materiału. Strój treningowy, len był najlepszy do magii, chociaż wyglądało się w takim zestawie jak w piżamie. Było to trochę bez sensu. W końcu kiedy zaatakuje cię demon nie zaczeka, aż przebierzesz się do walki. Osobiście nie czułem różnicy kiedy używałem magii bitewnej. Gorzej było z innymi specjalizacjami, słowa mocy i hieroglify były raczej działką Sadie. Za to ona na pewno nie powinna bawić się z robieniem uszebti, jej twory najczęściej chciały wszystkich wymordować, nawet jeżeli były jedynie doniczką.
- Carter! - W moją stronę biegła Cleo wymachując papirusowym zwojem. Nie zdziwiło mnie to w najmniejszym stopniu. Przyjechała do nas z Brazylii studiować ścieżkę Thota, boga mądrości, bardzo ekscentrycznego boga mądrości, tak nawiasem mówiąc. Nie widziałem jej od kilku dni, prawdopodobnie większość czasu spędziła w bibliotece. Była jedną z tych niewielu osób, które wiedziały o naszym najnowszym, niezwykle ciekawym przypadku. Najwierniejsza uczennica Sadie i moje drugie utrapienie zaraz po siostrze, Kate. Wiekiem była zbliżona do mnie, ale charakterem i zdolnościami do Sadie. Nie dało się jej też odmówić talentu, w bardzo krótkim czasie nauczyła się więcej niż inni magowie, nie mówiąc już o tym, że chyba jako pierwsza próbowała opanować więcej niż jedną ścieżkę. Czyżbym zapomniał wspomnieć, że okazała się córką jakiegoś greckiego bóstwa? Przepraszam...
Tak czy inaczej postanowiłem, że lepiej nie informować o fakcie istnienia innych bogów, a tym bardziej ich dzieci wszystkich, dopóki nie zajdzie taka potrzeba. Wyczuwałem w tym kolejne kłopoty. Już wcześniej spotkałem jednego z herosów, Percy Jackson okazał się niezwykle pomocny w poradzeniu sobie z bardzo niebezpiecznym krokodylem, nie mówiąc o tym, że był bratem Kate. Jednak o tym, kim chłopak jest naprawdę dowiedziałem się dopiero dzięki jego siostrze. Bogowie, to brzmi jak scenariusz jakiejś telenoweli! Wracając do tematu, powiedziałem o Grekach jedynie kilku osobą, w tym Cleo, którą poprosiłem o poszukanie czegoś o bogach olimpijskich w naszej bibliotece. (Spojlery, Spojlery, Spojlery) Na pewno wiedział też Walt, a razem z nim Anubis, chłopak... chłopacy mojej siostry powinni wiedzieć. Oczywiście Sadie nie mogła być normalną nastolatką w najmniejszym stopniu, miała dwóch chłopaków współegzystujących w jednym ciele (chociaż nie zawsze). Chyba powinienem pod tym względem być nadopiekuńczym starszym bratem, ale co mi do tego skoro moja dziewczyna przez pewien czas była starożytnym bogiem Ra i została połknięta przez Apopisa? (Koniec)
Zatrzymałem się pozwalając Cleo dogonić się. Dziewczyna musiała przebiec chyba połowę domu, żeby mnie znaleźć. Zatrzymała się oddychając płytko. Uniosła lekko rękę dając mi znać, że mam dać jej chwilę na odpoczynek. Oparła się o ścianę podpierając się dłońmi o kolana, a jej oddech powoli zaczął wracać do normy. Po minucie odpoczynku stanęła prosto i spojrzała na mnie. Od razu dało się zauważyć, że jej policzki są lekko zarumienione, a oczy błyszczały nie tyle z radości ile z dumy, że znalazła coś przydatnego.
- Powinieneś to zobaczyć. - Stwierdziła podając mi pergamin. Nie wyglądał na zniszczony, ani stary, ale był niezwykle zakurzony i dało się zauważyć, że musiał być ukrywany.
- Dzięki, Cleo. Przejrzę to po obiedzie. - Odpowiedziałem posyłając dziewczynie uśmiech.
- W końcu od tego jestem. - Brazylijka nieśmiało odpowiedziała mi tym samym. Chyba chciała powiedzieć coś więcej, ale w korytarzu pojawił się Felix biegnąc na złamanie karku. Wyglądał na nieźle zaskoczonego, chociaż nie wiedziałem czy pozytywnie czy negatywnie.
- Carter! Carter! Sadie wróciła! - Wykrzyczał jak podekscytowany dziesięciolatek, którym w końcu był.
Zamarłem. Po prostu stanąłem jak wryty i wytrzeszczyłem oczy. Sadie wróciła?! Jak? Kiedy? Gdzie? Bogowie, jakim cudem wróciła?! Naprawdę nie mogłem w to uwierzyć. Tyle czasu się o nią martwiliśmy, a teraz...
- Carter! Carter chodź! - Felix mocno pociągnął mnie za rękaw. Jak w transie pobiegłem za nim na dach, gdzie zebrał się już mały tłum. Nasz udomowiony gryf - Świrus najwyraźniej nie był zadowolony z nagłego zamieszania, nerwowo trzepotał swoimi skrzydłami przypominającymi wielkie szczotki i kłapał swoim dziobem. Wszyscy coś między sobą szeptali, jednak ja nie zwracałem na nich uwagi. Tam była moja siostra! Na bogów, chyba nigdy nie czułem równocześnie takiej ulgi i równocześnie poczucia winy. Byłem jej starszym bratem, powinienem ją chronić, a kiedy zaginęła, odnaleźć ją. Tymczasem ona sama się odnalazła. Co ze mnie za brat, skoro nie potrafię jej nawet pomóc?
Przepchnąłem się na sam przód, co nie stanowiło wielkiego problemu. Jako tako byłem głową Domu Brooklyńskiego, oczywiście dzieliłem tę rolę z Sadie, ale nieważne. Zobaczyłem ją i nagle zapomniałem jak się oddycha. Moja młodsza siostra stała dokładnie naprzeciwko mnie. Wyglądała tak, jak ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy. Nie zmieniła się ani trochę, miała na sobie co najwyżej kilka siniaków i zadrapań. Może powinienem uznać to za podejrzane, ale nie obchodziło mnie to. Była cała i zdrowa, więc czym tu się martwić? Najważniejsze było to, że wróciła żywa, w dobrym stanie.
~Kate~
Na niektóre sytuacje nie można znaleźć innego wyrażenia niż popularne "Kurwa mać!", szczególnie kiedy jest się nastoletnim mago - herosem pilnie wezwanym przez innego maga, a kiedy próbujesz otworzyć magiczną krainę duchów, żeby przenieść się z obozu półbogów na Brooklyn nagle cała magia pokazuje ci środkowy palec i bierze sobie urlop. Poważnie, to bardzo niefajne. Gardzę tobą, leniwa magio, bardziej niż Ślizgon mugolem! Czyżbym przechodziła już ze świata prawdziwej fantastyki do fikcji? Nieważne. Mojego stanu nie dało się już nawet nazwać pełną rozpaczy irytacją.
Może jednak wyjaśnię o co chodzi. W skrócie o to, że od kilkunastu minut walczyłam z Duat, które znowu się zamknęło. Tłukłam w niewidzialną ścianę przeklinając jak jeszcze nigdy. Można by pomyśleć, że przynajmniej jestem sama, co? Niestety nie. Annabeth poszła ze mną, już nawet nie pamiętałam czemu.
- Kate? Kate! - Blondynka w pewnym momencie złapała mnie za ramiona i powstrzymała od kolejnego ataku na przeklętą blokadę (roboczo tak nazwałam znienawidzoną, tajemniczą siłę, która blokowała moje magiczne zdolności).
- Nie, puść! Ann... - Szarpnęłam się, ale bez większego przekonania. Jedna część mojej podświadomości mówiła, że muszę próbować dalej, za to druga wręcz przeciwnie, kazała mi przestać. Prawda była taka, że byłam zniechęcona i zmęczona walką ze samą sobą. Ponad to czułam się tak, jakby odebraną mi całą magię, jakby zniknęła ze mnie.
- Co się dzieje? - Dziewczyna mówiła spokojnie, ale również bardzo stanowczo. Spojrzała mi w oczy i napotkałam wzrokiem jej niezwykle szare tęczówki.
- To się znowu dzieje. Jakby Duat było zamknięte i... I nie wiem, Annabeth, ja nie wiem. - Jęknęłam spuszczając głowę. Włosy opadły mi na twarz odgradzając mnie od reszty świata.
I co mam teraz zrobić? Nie mam dużo czasu, a muszę dotrzeć do Nowego Yorku. Bez Duat nigdzie nie dotrę w takim czasie, jaki obecnie miałam. W praktyce wszystko było uzależnione od magii. Kiedy już zaczęło się rozumieć jej działanie i zastosowanie, to po prostu wchodziło w krew, dla mnie to była wręcz część życia. Nie korzystałam z tego codziennie, ale gdybym przestała być magiem... Nie, nawet nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Bez tego byłabym nikim, córką Posejdona bez praktycznie żadnej mocy.
- Spokojnie, to... - Zaczęła Ann delikatnie łapiąc mnie za podbródek, tak, żebym musiała popatrzeć jej w oczy.
- Nie, nie rozumiesz. Ja MUSZĘ znaleźć się w Nowym Yorku, dzisiaj. - Przerwałam jej. - Bez magii nie dam rady tego zrobić.
Nagle dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Wyglądała jakby równocześnie chciała mnie pocieszyć i była dumna z samej siebie. Ugh, dzieci Ateny i ich intelekt. No tak... Czy tylko mi zbyt często przypominali szalonych naukowców?
- Chyba znam rozwiązanie. - Oświadczyła wręcz puchnąc z dumy.
***
Nie wiem jak zacząć, bo oczywiście muszę to zrobić od kolejnych przeprosin. Brak rozdziału przez ponad miesiąc... Przepraszam, naprawdę. Na swoją obronę mam tylko dwa argumenty. 1. W czerwcu coś mi się stało i bez żadnego ostrzeżenia moja wena poszła gdzieś i nie miała zamiaru wracać. 2. Jak już wróciła to podziało się to i tamto i tak oto złapałam doła, więc wena znowu mnie olała. Tak docieramy do tego punktu, gdzie kończę rozdział i stwierdzam, że jest krótki, ale dzięki temu wiem, jak zaczynać kolejny. Także o ile nie najdzie mnie na coś jeszcze to za około tydzień można się czegoś spodziewać. Nie obiecuję, że będzie tak na 100%, ale postaram się w końcu ogarnąć lenia.
Na koniec przypomniałam sobie o jeszcze jednej sprawie. Ostatnio postanowiłam odbyć podróż po statystykach bloga i w źródłach wyświetleń odnalazłam link do podstrony/bloga na Persopedii. Nie powiem, byłam zaskoczona jak jeszcze nigdy. Nie mam nic przeciwko takiej reklamie, rozsławieniu... no jakkolwiek to nazwać xD Także chciałam podziękować dobrej osóbce, która postanowiła mnie docenić i zachowała się uczciwie podając link do bloga. W internetach jednak istnieją uczciwi ludzie, jej! Chciałam jeszcze zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko publikowaniu podobnie innych rozdziałów (Ale bez złodziejstw mi tutaj, ja już Was widzę, dzieci Hermesa!). Jeszcze raz dziękuję.
Na koniec przypomniałam sobie o jeszcze jednej sprawie. Ostatnio postanowiłam odbyć podróż po statystykach bloga i w źródłach wyświetleń odnalazłam link do podstrony/bloga na Persopedii. Nie powiem, byłam zaskoczona jak jeszcze nigdy. Nie mam nic przeciwko takiej reklamie, rozsławieniu... no jakkolwiek to nazwać xD Także chciałam podziękować dobrej osóbce, która postanowiła mnie docenić i zachowała się uczciwie podając link do bloga. W internetach jednak istnieją uczciwi ludzie, jej! Chciałam jeszcze zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko publikowaniu podobnie innych rozdziałów (Ale bez złodziejstw mi tutaj, ja już Was widzę, dzieci Hermesa!). Jeszcze raz dziękuję.
PS. Mam nadzieję, że nie napsułam zbyt w POV Cartera.
PS2. Wybaczcie mi ostatni fragment, ostatnio jakoś zniechęciłam się do Annabeth. Nie wiem czemu, tak jak istnieje grono osób (serdecznie Was pozdrawiam! <3 ), które nie lubią jej od jakiegoś czasu z dość jasnych powodów, ja po prostu... No obecnie mam mieszane odczucia. Nie wiem co zrobię z tym fantem, no ale jakoś to będzie.
PS2. Wybaczcie mi ostatni fragment, ostatnio jakoś zniechęciłam się do Annabeth. Nie wiem czemu, tak jak istnieje grono osób (serdecznie Was pozdrawiam! <3 ), które nie lubią jej od jakiegoś czasu z dość jasnych powodów, ja po prostu... No obecnie mam mieszane odczucia. Nie wiem co zrobię z tym fantem, no ale jakoś to będzie.
Na dziewictwo Artemidy! Ty żyjesz! A już miałam palić całun z domku Posejdona, pozbawiono mnie tej przyjemności ale cóż.... Ważne że zmartwychwstałaś :P Rozdział jak zwykle świetny i czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńBTW Skoro ojcem Jezusa jest Bóg, to on jest półbogiem? O_o Teraz mnie to nagle uderzyło... :P
Księżniczka Slytherinu :3
Zmartwychwstałam, a raczej zostałam wykopana z Podziemia, bo wujcio Hades nie wytrzymywał psychicznie xD
UsuńA co do Jezusa... To ten... To jakieś takie dziwne jest xD Kiedyś próbowali mnie nauczyć, że też jest Bogiem, ale wg logiki jest półbogiem, a biorąc pod uwagę dziewictwo Maryi to co jeżeli ona była wcieleniem Artemidy albo innej Hestii i resztę ktoś po prostu dopisał? Zaznaczę, że było dwunastu Apostołów, tak jak jest dwunastu bogów Olimpijskich. Przypadeg? xD
Albo na przykład kiedy zamienił wodę w wino, to by Mu pomógł Dionizos xD Albo jak zmartwychwstał to mogła to być zasługa Hadesa '-' Jak to powiedział Chejron: Nie będziemy teraz rozmawiać o metafizyce (czy jakoś tag) ;) Haha, ale mi też to przyszło na myśl xD
UsuńDionek akurat miał spory udział i dalej ma, bo skąd wino mszalne? xD Kiedy chodził po wodzie to na pewno było ugadane z Posejdonem, a Hera albo Demeter pomogła mu rozmnożyć ryby i chleb czy jakoś tak (y)
UsuńI nagle cała Biblia stała się jasna O_o
UsuńKsiężniczka Slytherinu :3
Sama Atena nam pozazdrości tych odkryć :3
UsuńZeus powinien ją zdegradować :P
UsuńKsiężniczka Slytherinu :3
Zeus nie ma czasu, znowu zdradza Herę. (A w tle "Hera, koka, hasz" xD)
UsuńNurtuje mnie skąd masz tą informację... według moich zaufanych źródeł Zeus aktualnie próbuje ogarnąć dlaczego pingwiny nie mogą latać. A Apollo napi*****a mu za plecami haiku o nielotach, bo tylko pingwiny chcą go słuchać... :D
UsuńKsiężniczka Slytherinu :3
Ja Cię kiedyś zatłukę! Tak długo nie dodawać rozdziału! Wstyd! Rozdział świetny. Pisałaś z wielu perspektyw, co może nieco przekabacić w toku myślenia, ale Tobie akurat udało się tego uniknąć. Sadie się wydostała, ale w jaki sposób? Zauważyłam dopiero teraz, że jesteś Jeźdźcem smoków xD I moja reakcja: "To ona też?!" XD Czekam na next'a ;* Dużo weny i zdrowia (zwłaszcza psychicznego) życzę ;*
OdpowiedzUsuńHeroska, Jeździec smoków, jednym słowem:
Soph
Ps: Jak za dwa tygodnie nie będzie next'a, to zje Cię moja Nocna Furia ^^
UsuńTen moment kiedy uświadamiasz sobie jak bardzo podłego trolla szykujesz... Już wiem jak się czuje wujek Rick! *u* Wszystko w swoim czasie, spokojnie. Jeżeli chodzi o Jeźdźca Smoka, to bardziej chodziło o Eragona i Kroniki Świata Wynurzonego, szczerze to sporo tych Jeźdźców xD Tyle fandomów, że nawet nazwy już się kończą, tak samo mam zwiadowcę, a "Zwiadowców" dopiero zaczynam czytać, w opisie chodzi o Oddział Zwiadowców z Shingeki no Kyojin. Powinno się to wszystko jakoś sprecyzować.
UsuńSpokojnie, będzie, obecnie i tak olewam życie towarzyskie xD
Nareszcie nowy rozdział! Naprawdę już zaczynałam myśleć, że Hades postanowił cię przygarnąć :D Rozdział oczywiście niesamowyty, wspaniały cudowny itd. A ja nadal czekam na NICOxKATE bo oni są tacy agbspqwukhcdcjfncsdtiu *-*
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuuuuuuuużo weny! :3
Wczoraj o 17 zacząłem to czytać. Dzisiaj kwadrans przed północą kończę to.
OdpowiedzUsuńWyłapałem błąd. Oktavian nie był blondynem, miał płowe włosy. XD
Życzę weny. Nowy czytelnik. ;)
Baron Jakub Arald von Lauenburg twój pan i wladca
Hermesiątka górą!
Niezły czas. xD Wszędzie, gdzie sprawdzałam jest wpisane, że Oktavian ma blond włosy, na artach (fanowskich jak i oficjalnych) też ma jasny blond, więc jestem przyzwyczajona do opisywania go jako blondyna.
UsuńHah, nade mną nikt nie ma władzy, wybacz. xD
Heloł~~ Gód morning rajs ęd szajn!
OdpowiedzUsuńOkish, zabieram się za komentarz, chociaż zaraz tu przysnę. Mam nadzieję, że powtórne czytanie rozdziału choć trochę mnie rozbudzi, a moje szare komórki okażą się odrobinę bardziej skłonne do pracy niż są teraz (i w ogóle zawsze).
"Kiedy się obudziłam poczułam się jak wyrwana z długiego, męczącego snu. " < Wow. Ja obudziłam się parę godzin temu i wciąż się tak czuję. To nie jest dobry znak.
"Jakbym miała w piersi cienkie linki, które przy każdym ruchu szarpały mnie od środka." Hadesie, gdybym ja potrafiła tworzyć tak piękne porównania dotyczące uczuć i bólu, to chyba płakałabym ze szczęścia ;; Ucz mnie, mistrzu, zostanę twym padawanem bardzo chętnie. Czy takie umiejętności nie powinny się u parabatai, nie wiem, dzielić? Super by było ;;
Sadie, Sadie, kochana Sadie. Uwielbiam ją naprawdę mocno i chyba jest jedną z nielicznych tak fajnych postaci żeńskich. A ty tak ładnie o niej piszesz, ukuhuhuh, poczułam cios prosto w żołądek, też chcę, będę rzygać krwią~
Fragment z Carterem... Miłość rodzeństwa jest taka kochana! (nie żebym coś o tym wiedziała, niestety xD).
UPS, WIELKI, PODKREŚLONY NA CZERWONO NAPIS "SPOILER", KTÓRY ODSTRASZA CAŁYM SWYM JESTESTWEM? Pewnie, że muszę to przeczytać! Jestem trochę po połowie pierwszego tomu i nie wszystkiego jeszcze rozumiem, ale nie chciałam brać na obóz w obawie, że by się książka zniszczyła, zgubiła czy coś. Zresztą, te spoilery tylko mnie pobudziły i zachęciły do dalszego czytania, jebać 10 tomisk czytanych równocześnie, skupmy się na jednej serii, a nie, to w moim wypadku niemożliwe. Kupcie mi mózg, plosę.
"Na niektóre sytuacje nie można znaleźć innego wyrażenia niż popularne "Kurwa mać!"" Jak to ładnie ujęte. Tak prawdziwie. Wow. Kate, czuję z tobą więź ;-; Jak z większościami bohaterek Luce, ale czuję to bardzo. Podoba mi się letka różnorodność narracji różnych osób, podkreśla ich odmienność, a wiele autorów (w tym ja, ups) nie potrafi tego robić, chociaż stylizacja językowa postaci jest osobiście moją ulubioną częścią procesu twórczego.
Z uwag czysto ogólnych: Raju, może i w tym rozdziale nie ma szczególnie wiele akcji, ale mam wrażenie, że to jeden, jeśli nie najlepszy, z najlepiej napisanych rozdziałów na tym blogu. Twoje opisy, aw, zachowanie bohaterów, aw, takie kanoniczne przy postaciach wujka i takie realne przy twoich własnych, no... Nie wiem co mogę jeszcze napisać, pfoff. Właśnie obejrzałam nowego "Kuroshitsuji" i się jaram, bo końcówka tak bardzo zgodna z mangą, wooooooooooohahahaahahahahah. OMG.
Dobra. Halo, wszyscy wiemy, co robi Wen czy Wena gdy ich nie ma ;; Faza księżyca, kompatybilność, chodźmy się kochać, tak to u nich wygląda. Szczególnie z Wenami parabatai tak bywa. Co do PS2, łączę się z tobą w bólu (?), hoho, Ann, umrzyj plz.
Czuję się jak na jakiś dragach. Oglądaj Love Stage! A ja idę na SSAO2~~