~Serio? Gacie Ra? Nie polecam.~odezwała się bogini. Czyli słyszała moje myśli! No dobra, tak mi się powiedziało o tych gaciach...
~Oczywiście, że słyszę twoje myśli! Nowicjusze są tacy...nierozgarnięci...~westchnęła ostentacyjnie.
Serio?! Ja nowicjuszką?! A kto kilka godzin temu latał na tęczowych skrzydłach?! Może i nie brałam udziału w bitwie z Apopisem, ale nie byłam żadną nowicjuszką! Tak, nie jestem długo uczennicą Domu Brooklyńskiego, ale nie jestem nowicjuszką!
~Nie unoś się kochanie. Złość piękności szkodzi. A teraz mnie posłuchaj. Nie ufaj Grekom, to od nich zaczęły się problemy Egiptu. Oni i Rzymianie nas nienawidzili. Odesłali mnie i innych bogów w zapomnienie i zastąpili swoimi...
Drugi, tym razem męski głos odezwał się w mojej głowie. Najpierw chrząknął przerywając monolog Izydy.
~Nie kłam. Ochłoń i nie mydl oczu mojej córce! Urodziła się z krwią boga w żyłach...!~nie rozpoznałam go. Chwila! Tata?! No świetnie! Gdzie moje prezenty za zaległe urodziny? Masz do nadrobienia siedemnaście lat!
~Och, widzisz, nawet nie raczył się do ciebie przyznać! Typowe... Urodziła się z krwi faraonów, należy do Egiptu!~Izyda naprawdę miała gadane.
~Nie gadaj mi tu o pochodzeniu! Nadal nie rozumiem czemu takie wredne i podstępne boginie są patronkami rodzin!~zagrzmiał mój domniemany ojciec, dalej nie miałam pojęcia kim jest, ale mniejsza o to.
-Kate, dobrze się czujesz? Jesteś blada...-odezwał się Percy. Podszedł do mnie bliżej i położył dłoń na moim ramieniu. - Ann, zatrzymaj się na chwilę! - zawołał do swojej dziewczyny, której bardzo spieszyło się do Wielkiego Domu.
-Nic mi nie jest...ja...tylko... - wymamrotałam niewyraźnie. Prawda była taka, że z każdym krokiem czułam się coraz gorzej. Jedna połowa mózgu buntowała się przeciw drugiej, miałam wrażenie, że wszystko we mnie się dzieli na dwie strony, nawet krew, jakby powstały dwie oddzielne stróżki w każdej żyle mojego ciała, a za każdym razem kiedy się stykały całość zaczynała się gotować. Dwójka bogów wzajemnie obrzucała się obelgami w mojej głowie.
-Co się dzieje? - zapytał Jackson. Uniosłam na niego zamglony wzrok. Teraz wydawało mi się, że jego oczy są jakieś bardziej znajome. Burzliwie zielone...moje były podobne. Czemu o tym myślę?
-Nie wi...-i poleciałam bezwładnie w dół. Ogarnęła mnie ciemność, ale przynajmniej ta dwójka się zamknęła i przestała leczyć swoje kompleksy w mojej głowie.
~Percy~
Kate była blada prawie jakby otoczyła ją Mgła Śmierci. Jaki ja byłem głupi! Mogła zostać ranna podczas walki. Zamiast gadać powinienem jak najszybciej zabrać ją do Wielkiego Domu. Złapałem ją zanim upadła na ziemię. Była strasznie lekka.
-Co się...Och... - odezwała się Annabeth spoglądając na dziewczynę leżącą bezwładnie w moich ramionach. Oddychała spokojnie, ale bardzo wolno. Poza bladością i samym faktem, że przed chwilą straciła przytomność nic nie wskazywało na to, żeby coś jej dolegało.
-Nie wiem co się stało. Przed wejściem do obozu wszystko było z nią dobrze. - powiedziałem. Ann podeszła bliżej i złapała ją za nadgarstek. Zauważyłem, że nerwowo przygryza wargi, często tak robiła kiedy coś wprowadzało ją w zakłopotanie. Uwielbiałem to.
-Jest trochę zimna, ale...nie wiem, weźmy ją do szpitala. - puściła jej nadgarstek i ruszyła szybko przez obóz. Zrobiłem to samo. Przez cały czas zastanawiałem się nad tym, co mówiła wtedy przed szkołą. Kilka słów wydawało mi się znajomych. Czyżby wspominała o bogach egipskich? Może przez to przypomniało mi się spotkanie z pewnym chłopakiem parę miesięcy temu zaraz po pokonaniu Gai i jej gigantów. Miałem wrażenie, że niewidoczny rysunek na mojej ręce się nagrzał i przypomniało się to imię "Carter". Teraz byłem pewien, gadał podobnie do niej. Ale czy to znaczyło, że nie był jedyny? Może i był trochę irytujący, ale cały czas zastanawiałem się co się z nim stało. Pamiętam co się wtedy działo. Nie chciałbym powtórzyć tego... Walka z krokodylem wielkości ciężarówki na jakimś osiedlu... Nie, dzięki, nigdy więcej! Ale wtedy ustaliliśmy, że nie powinniśmy opowiadać o sobie bo nie wiedzieliśmy co może się stać. Chciałem wiedzieć, ale oboje uznaliśmy, że skoro nie wiemy co może się stać, lepiej nie ryzykować. A teraz ta dziewczyna pojawiała się w moim życiu, atakował nas potwór nieznanego pochodzenia i znowu miałem to dziwne uczucie, że nasze kłopoty jeszcze się nie skończyły. "Carter" może ona coś o nim wie. Poczułem dłoń Annabeth delikatnie zaciskającą się na moim ramieniu. Spojrzałem na nią i nie mogłem się nie uśmiechnąć. Wyglądała pięknie, jak zawsze, jej blond włosy wydawały się jeszcze jaśniejsze w słońcu, szare oczy przypominały chmury burzowe, obozowa koszulka idealnie na niej leżała. Była najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem. Czasami dalej w snach prześladowały mnie wizje z naszej wyprawy przez Tartar. Najbardziej bałem się, że ona nie przeżyje, wtedy tylko to się dla mnie liczyło, żeby Annabeth żyła. Byłem gotowy sam zamknąć Wrota Śmierci żeby ona wydostała się z tego piekła. "Nigdy się już nie rozdzielimy." Nie zniósłbym kolejnej rozłąki, ale wolałem już to od jej śmierci.
-Percy...-odezwała się - Nie musisz się już martwić. - powiedziała jakby dokładnie wiedziała o czym myślę.
-Wiem, nie ma już gigantów i tak dalej...ale czuję, że coś się stanie. - odpowiedziałem.
Popatrzyła na Kate jakby oczekiwała, że zaraz wyrośnie jej ogon. Nie wyrósł, ale ja zacząłem się zastanawiać czemu tak się zachowywała. Była wobec niej taka oschła i nieufna chociaż na ogół wszystkich traktowała przyjaźnie. Czyżby była zazdrosna? To takie...niepodobne do niej. Przecież wiedziała, że kocham tylko ją i to się nigdy nie zmieni. Z drugiej strony była dziewczyną, czasami w ogóle nie rozumiałem jak one działają. A chodzenie z córką Ateny było o wiele bardziej skomplikowane niż ze zwyczajną dziewczyną, ale to był właśnie kolejny powód, dla którego tak bardzo ją kochałem. Zanim się zorientowałem byliśmy już w szpitalu. Położyłem Kate na wolnym łóżku, nawet nie drgnęła.
-Lepiej pójdę po Chejrona. Ta sprawa jest dziwna.-powiedziała Ann, pocałowała mnie krótko i wyszła.
Jakaś nimfa zajęła się Kate, jakoś udało jej się wmusić w nią trochę nektaru. Mnie też namawiała i w końcu uległem. Muszę przyznać, że nigdy nie byłem tak blisko wybuchającego byka i dalej czułem jakby koła zębate odbijały się od moich pleców. Przecież byki z Kolchidy nie wybuchają, Hefajstos sam je budował...chyba, ostatnim razem spotkałem się z nimi jak miałem trzynaście lat. Usłyszałem stukot kopyt, odwróciłem się i zobaczyłem Annabeth z Chejronem. Chejron był centaurem, pół człowiekiem, pół koniem, od pasa w górę miał ciało dorosłego mężczyzny, a od pasa w dół białego konia.
-Percy...czemu mnie to nie dziwi?-powiedział a ja byłem pewny, że musiał powstrzymać uśmiech.
To już była obozowa tradycja, Percy Jackson - koleś, który wpada w najgorsze tarapaty! Powinni zrobić mi taki puchar czy coś podobnego.
-Robię się nudny? - odpowiedziałem pytaniem.
-Ani trochę. Kim ona jest? Nowa obozowiczka? - zapytał centaur.
-Nie wiem. - odpowiedziałem szczerze - To znaczy...to trochę pokręcona sprawa. Przed szkołą zaatakował nas jakiś potwór. Nie wiem co to było, ale wątpię, żeby było to coś z czym ktoś wcześniej się spotkał. Poza tym ona cały czas gadała coś o egipskich bogach. Twierdziła, że jest jakimś magiem. No i powinniście ją widzieć! Te jej skrzydła...A, no i to moja sąsiadka.-opowiedziałem nie odrywając wzroku od nieprzytomnej blondynki. Czułem się z nią jakoś związany, nie do końca wiedziałem czemu. Jakby było w niej coś znajomego... Akurat się poruszyła.
~Kate~
O bogowie! Głowa bolała mnie jakby po głowie skakało mi stado pawianów grających w koszykówkę (one traktują tę grę bardzo poważnie). Przynajmniej Izyda i Tajemniczy Tatuś się zamknęli. Nadal czułam się dziwnie, ale już było lepiej. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Percy'ego, Annabeth i...czy to jest centaur?! Grecka mitologia...już sama egipska mieszała mi głowie, a co dopiero dwie na raz...chyba, że postanowią dorzucić rzymską. Z resztek mojego mózgu nic nie zostanie jeżeli tak dalej pójdzie.
-Eee...yyy...-bardzo inteligentne słowa na powitanie nie? Bo ja jestem geniuszem tylko na odwrót.
-Jak się czujesz? - zapytał Percy.
-Jakby dwójka bogów z kompleksami zrobiła mi awanturę w głowie. - westchnęłam wodząc wzrokiem po całej trójce.
Percy i Ann spojrzeli pytająco na centaura, a on na mnie. Przyglądał się mi jakby skanował mnie jakimś radarem. Centaur z promieniami rentgenowskimi w oczach? Taaa...no pewnie...
-To jest Chejron, nasz obozowy nauczyciel, trener, opiekun i tak dalej. - powiedział Percy.
-Mhm...-wymamrotałam nadal lekko zamroczona.
-Percy już opowiedział co się stało. Jednak lepiej będzie jeżeli opowiesz nam coś więcej o sobie.-odezwał się centaur.
Nie byłam pewna czy miałam do tego prawo, ale uznałam, że może to rozwiąże przynajmniej kilka problemów ze wszystkim. Postarałam się jakoś poukładać myśli i zaczęłam opowiadać...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powracam! Dom Hadesa przeczytany a ja pozostaję w tym dziwnym stanie po skończeniu książki. Bogowie, to było świetne! *.* Rick przeszedł samego siebie! No i co? Teraz czekamy na "Krew Olimpu" cały roczek... Czemu tak długo nooo? :< Mam nadzieję, że rozdział nie jest najgorszy. Dedykuję ten rozdział wszystkim czytelnikom. Hej, coraz bardziej zbliżacie się do 1000 wyświetleń! Kocham Was <3
-To jest Chejron, nasz obozowy nauczyciel, trener, opiekun i tak dalej. - powiedział Percy.
-Mhm...-wymamrotałam nadal lekko zamroczona.
-Percy już opowiedział co się stało. Jednak lepiej będzie jeżeli opowiesz nam coś więcej o sobie.-odezwał się centaur.
Nie byłam pewna czy miałam do tego prawo, ale uznałam, że może to rozwiąże przynajmniej kilka problemów ze wszystkim. Postarałam się jakoś poukładać myśli i zaczęłam opowiadać...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powracam! Dom Hadesa przeczytany a ja pozostaję w tym dziwnym stanie po skończeniu książki. Bogowie, to było świetne! *.* Rick przeszedł samego siebie! No i co? Teraz czekamy na "Krew Olimpu" cały roczek... Czemu tak długo nooo? :< Mam nadzieję, że rozdział nie jest najgorszy. Dedykuję ten rozdział wszystkim czytelnikom. Hej, coraz bardziej zbliżacie się do 1000 wyświetleń! Kocham Was <3
świetny rozdział ^.^ pozdrawiam i weny życzę :)
OdpowiedzUsuń~Miix
OMNOMNOMNOMNOMNOMNOMNOMNO Percabeth forever! Ciekawa sprawa z Kate i dwójką bogów tańczącą jej w głowie. Ciekawe, ciekawe, naprawdę gratuluję pomysłu :D
OdpowiedzUsuńMasz taki lekki styl, że tylko by się czytało i czytało :D Dobrze że mam jeszcze kilka rozdziałów nadwyżki to nie będę płakała, że muszę czekać na nowe.
Dziwna ta kate. mag od izydy i córka posejdona (chyba)
OdpowiedzUsuńa i spotkanie z carterem było po wojnie Tytanów
Super!!! Uwielbiam to!!!:D
OdpowiedzUsuńSuper!!! Uwielbiam to!!! :D
OdpowiedzUsuń