Strony

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 1

Była chłodna noc, zupełnie ciemno, księżyc był niewidoczny, niebo przesłaniały korony wysokich drzew. Nie wiedziałam przed czym uciekam, ale strasznie się tego bałam. Usłyszałam szelest gdzieś za sobą a po chwili stłumiony ryk rozwścieczonego potwora. Niewiele myśląc rzuciłam się biegiem przed siebie. Przeskoczyłam przez krzaki raniąc sobie łydki, ale nie zwracałam na to zbyt dużej uwagi. Pierwszy raz tak się bałam, nawet kiedy przypadkiem utknęłam w Duat otoczona przez demony nie czułam takiego strachu jak teraz. Przeskoczyłam nad przewróconym drzewem, prawie przewróciłam się o wystający korzeń i spróbowałam jeszcze bardziej przyśpieszyć bieg. Zaczynałam odczuwać zmęczenie, w płucach czułam nieznośne kłucie, serce waliło mnie jak szalone jakby chciało się przebić przez moje żebra, a nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Nocną ciszę rozdarł kolejny ryk, tym razem głośniejszy, potwór był coraz bliżej. Gdzieś blisko słyszałam szum strumienia, próbowałam zmusić się do biegu, ale tylko potknęłam się o kamień i upadłam na wyschnięte liście. Zanim zdążyłam się podnieść między drzewami pojawiła się ciemna, potężna sylwetka z zarysu przypominająca umięśnionego człowieka. Serce zaczęło mi walić jeszcze mocniej kiedy ciemna postać pochyliła się nade mną a jej twarz zaczęła nabierać szczegółów. Pierwszym co zobaczyłam było jedno oko i krzaczasta brew, chwilę później poczułam wstrętny oddech cyklopa i dojrzałam jego żółte, powykrzywiane zęby. Twarz potwora była pokryta licznymi bliznami, zapewne pozostałymi po walkach, jego łysa czaszka również była usiana wieloma "pamiątkami" po przebytych starciach. Zapowietrzyłam się i zaczęłam powoli cofać, towarzyszył temu jedynie szelest suchych liści. Czy tak mam zginąć? Zjedzona przez jakiegoś potwora, w którego wcześniej nie wierzyłam? No bo w mitologii egipskiej chyba nie ma cyklopów nie? Wolno się cofałam równocześnie próbując skorzystać z jakiegokolwiek zaklęcia, ale jak na złość nawet najprostsze zaklęcie granicy, ale nic nie chciało działać, nic dziwnego skoro nie miałam przy sobie różdżki, laski ani reszty "zestawu małego maga" jak to często nazywaliśmy w Domu Brooklyńskim. Spróbowałam sięgnąć do Duat żeby wydobyć jakąkolwiek broń, ale nic z tego nie wyszło, chociaż wcześniej nie miałam z tym problemu. Spróbowałam jeszcze raz wypowiedzieć zaklęcie "Dżeru" wyszeptałam to słowo trzęsącym się głosem, ale znowu nic się nie stało, jakbym napotykała jakiś mur niepozwalający na wykorzystanie magii w tym miejscu, coś mnie blokowało... Z rozmyślań wyrwał mnie dziki wrzask cyklopa. Potwór złapał mnie w pasie swoją wielką łapą i podniósł na wysokość swojej głowy. Pięknie, połknie mnie w całości... Kiedy już unosił mnie nad swoimi otwartymi ustami nagle rozluźnił uścisk a po chwili poczułam, że zupełnie mnie puszcza i upadłam na ziemię. Popatrzyłam w górę zastanawiając się co się stało. W oku cyklopa tkwił przynajmniej tuzin srebrnych strzał a potwór miotał się wyjąc z bólu i próbował je wyciągnąć.
***
-Kate wstawaj...-usłyszałam znajomy głos ale nie miałam najmniejszego zamiaru się budzić.
Ludzie, mamy weekend do cholery! Człowiek chciałby pospać. Wymamrotałam coś niewyraźnego i nakryłam twarz poduszką.
-KATE WSTAWAJ BO WPUSZCZĘ CI POD KOŁDRĘ STADO NIETOPERZY!-jakże przemiła osóbka nazywana Sadie Kane wydarła się prosto do mojego ucha.
Wrzasnęłam i spadłam z łóżka zaplątując się w kołdrę.
-Zabiję cię Sadie, przysięgam!-warknęłam wyplątując się z pościeli.
-Ciebie też miło widzieć.-uśmiechnęła się do mnie bezczelnie, jak to już miała w zwyczaju.
-A czemu musisz mnie widzieć z samego rana?
-Bo mam taki kaprys, ruszaj się bo wszyscy na ciebie czekamy.-odpowiedziała otwierając moją szafę.
-Hę?-mruknęłam przecierając oczy.
Sadie nie odpowiedziała, zajęta była przerzucaniem moich ubrań w szafie. Po pięciu minutach wszystko było porozrzucane po przejściu huraganu Kane, a zadowolona blondynka rzuciła mi krótkie spodenki i bokserkę z tym fioletowym bobrem z Happy Tree Friends, który bawił się laską dynamitu.
-Umiem sama się ubrać.-wywróciłam oczami z lekkim rozbawieniem.
-Oj tam, oj tam, nie pyskuj i idź się przebrać.-pokazała mi język i praktycznie wepchnęła do łazienki.
Westchnęłam i cicho się zaśmiałam, cała Sadie. Stanęłam przed lustrem, moje włosy w kolorze ciemnego blondu (czasami podchodziły pod bardzo jasny brązowy) przypominały teraz gniazdo naszego gryfa Świrusa, a rozciągnięta czarna koszulka, w której najczęściej spałam nie dodawała mi uroku. Dobra, trzeba wziąć się w garść i doprowadzić do porządku. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, oczy pomalowałam czarną kredką i tuszem a włosy związałam w wysokiego kitka zostawiając jedynie prostą grzywkę i kilka luźnych kosmyków włosów po bokach. Sadie czekała na mnie na kanapie w salonie. Pobiegłam jeszcze do kuchni po coś do jedzenia, minęłam tam mamę, otworzyłam lodówkę, złapałam z niej jakiegoś czekoladowego batona i wróciłam do Sadie.
-Idziemy?-zapytała.
-Yhym...-mruknęłam wciągając trampki z batonem w zębach.
 Szybko wyszłyśmy na ulicę i nagle mnie zamurowało. Zupełnie nie wiedziałam gdzie iść, najszybciej by było pojechać metrem, ale gdzie tu znajdziemy stację metra? Za jakie grzechy była ta przeprowadzka?
-Sadie...wiesz może gdzie teraz?-odezwałam się rozglądając po okolicy.
-Do Central Parku.-odpowiedziała jak gdyby nigdy nic i ruszyła w odpowiednią stronę.
-A tam po co? Chyba miałyśmy dostać się na Brooklyn nie?-zdziwiłam się idąc za nią.
-A po co tyle kombinować skoro stamtąd dostaniemy się ekspresową linią prosto do Domu Brooklyńskiego.
Nie pytałam o nic więcej, po prostu poszłam za Sadie. Trochę nam zajęło dotarcie do parku, żadna z nas nie znała okolicy, w końcu drogę wskazał nam facet w ciemnych okularach, z krótko przystrzyżonymi włosami ubrany jakby urwał się ze zjazdu Harleyowców. Kiedy w końcu dotarłyśmy na miejsce Sadie zaciągnęła mnie pod jakiś obelisk. Mogłam się domyślić, przecież wszędzie są jakieś pozostałości po kulturze starożytnego Egiptu, wystarczy, że otworzy portal. Po chwili stałyśmy przed piaskowym wirem, do którego natychmiast wskoczyłyśmy i po chwili wypadłyśmy już na dachu Domu Brooklyńskiego oblepione piaskiem. Rozległo się głośne "ŚWIIIIR" i prawie natychmiast przy mnie znalazł się nasz gryf, Świrus, który po swojemu zaczął się do mnie łasić. Obie z Sadie się roześmiałyśmy, kiedy Świrus się trochę uspokoił weszłyśmy do domu, gdzie powitało mnie stado pingwinów. Widocznie Felix znów się bawił się magią lodu. Szybko wmieszałyśmy się w poranne zamieszanie panujące w tu codziennie i już poczułam się jakbym wróciła do domu.
***
Kiedy wracałam wieczorem do domu z Central Parku prawie zapomniałam, że Percy mnie zapraszał do siebie. Pewnie poszłabym do domu i zapomniała o całym świecie gdyby nie to, że akurat spotkałam go po drodze, dokładniej już w Central Parku. Przez chwilę bałam się, że zobaczył jak wychodzę z portalu, ale na szczęście nic na to nie wskazywało. Nawet nie wiem o czym rozmawialiśmy po drodze, tak się zagadałam, że nie zauważyłam kiedy stanęliśmy przed wejściem do jego mieszkania. Dopiero kiedy otwierał drzwi zobaczyłam na jego przedramieniu dziwny tatuaż "SPQR". Chciałam zapytać o to, ale nie zdążyłam bo już weszliśmy do środka. Pierwszą osobą jaka nas przywitała była jasnowłosa dziewczyna o szarych oczach. Nie wiem czemu ale spojrzała na mnie tak jakoś...no dziwnie, trochę jak Sadie widząca inną dziewczynę, która próbuje się przylepić do Walta (to nigdy nie kończy się dobrze).
-Eee...cześć.-odezwałam się niepewnie.
-Cześć.-odpowiedziała blondynka, ale dalej tak na mnie patrzyła.
Percy zamiast coś powiedzieć krótko ją pocałował. No a więc to tak, i już wszystko rozumiałam, no prawie wszystko, bo nie wiem jak można być zazdrosnym przeze mnie.
-Annabeth to jest Katelyn...-zaczął nas przedstawiać Percy, ale chyba obie postanowiłyśmy mu przerwać.
-Kate.-powiedziałam.
-Ann.-prawie w tym samym momencie odezwała się Annabeth.
I nagle z salonu wypadł czarnowłosy chłopak o brązowych oczach i szpiczastych uszach. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do nas.
-Widzę, że mamy towarzystwo...-powiedział spoglądając na mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Jestem Kate.-odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
-Leo Valdez, do usług pani.-przedstawił się pół żartem wykonując teatralny ukłon.
Dobra, może ta przeprowadzka nie była taka zła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest rozdział pierwszy, jakoś tak sam wyszedł i nie jest idealny, ale mam nadzieję, że nie jest aż taki zły.                  

8 komentarzy:

  1. Om, om, om, cudowny. *^*
    Naprawdę łapie za serducho. :D
    Ale przy opisie strzał w oku cyklopa odruchowo zakryłam twarz dłońmi. XD Moje oczka. :ccc
    Fajny sen, nieźle opisany. Aczkolwiek trochę gramatycznych błędów jest(Ale ortograficznych brak*piątka*) Brawoo. :D Hhmm, Sadie jest fajna.. taki mały Smakruś. XD AWWWWWWWWWWWWWWWWWW :D
    Hmm i Percy *^* Aww, Percabeth?(Nie umiem tego pisać XD) też jest niczego sobie. c: Leo? Lestiny! LESTINY! A nie.. LATE! LATE! *^*
    Majestatyczny jak zawsze. :D
    Czekam na kolejny, mój Mistrzu. ♥
    NMBZT :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Badabum *pojawia się w obłokach mgły w dżinowskim turbanie* Nie spodziewałaś się mnie, co nie? xDDD
    Nie no, ale serio:
    Jestem na ciebie zła.
    Jestem zła, bo żaden facet jeszcze nie ściągnął koszulki (♥). Jestem zła, bo twój styl pisania rozwala mnie na łopatki (♥). Jestem zła, bo Leoś jest mój i jestem zazdrosna (♥). Jestem zła, bo jesteś żydem i nie chcesz podzielić się talentem :P
    Taaaak, mistrzu Kath xD
    Haha Sadie! Jak ja ją lubię :D Taki sympatyczny, uroczy, miły... potworek ^^
    Powiem szczerze, że spałam do 18:00, więc mogę gadać głupoty ;p
    Dom Brooklyński *w* Weź opisz mi więcej!!!!
    Aaaaaaaa ja mam taką opcję. Użyję dżinowskiej mocy i siłą ściągnę z Leosia koszulkę *U* mrał <3 xd
    Hahha zazdrosna Ann! <3 Hhaha - co by zrobiła gdybym Percy'emu zdjęła koszulkę? Głupawka xD
    Wybacz za nieogarnięty kom.
    Leoś i Des. Des i Leoś. Deoś xDDD Słodziaszne <3
    Gratuluję ci talentu, mistrzyni.
    Góra pomysłów, którą masz w głowie przerosłaby nawet Olimp :3
    I zdecydowanie rozwaliłabyś Apolla na łopatki. Z resztą jak mnie.
    Mówiłam ci już, że kupuję trumnę, nie?
    Kocham cię, czekam z niecierpliwością na nn :D
    ~ Twoja nieogarniająca jeszcze za bardzo, najwierniejsza fanka Kathie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. *Bierze głęboki wdech i zaczyna szybko gadać* To jest super, ekstra i fajne i tak fajnie się to czyta i Katelyn jest fajna i jest Leo (*.*) i Sadie i Percabeth (*.*) i jest i Grecja i Egipt i czary i.. i... *łapie zadyszkę* I jednym słowem MEGA *.*
    ~Lekko stuknięta Miixed (Hestia) :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Baltimore International College to miejsce, do którego z pewnością się wraca. College ten to placówka z wieloletnimi tradycjami, gdzie młodzi ludzie mogą rozwijać swoje pasję i kształcić się w wybranym przez siebie kierunku. To tutaj pomagamy w zdobywaniu odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, a także prowadzimy ku drogom przyszłości niezwykłe talenty. W BIC ludzie odkrywają prawdziwych siebie, nawiązują się wieloletnie przyjaźnie, powstaje wiele ciekawych projektów badawczych i wypraw, które z pewnością długo pozostają we wspomnieniach. Jeśli więc pragniesz znaleźć się wśród ciekawych ludzi i przeżyć niesamowite przygody, to nie czekaj! Dołącz do nas.

    htttp://bi-college.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Połączyć szkołę z zabawą? Da się zrobić!
    W LA College wszystko jest możliwe!
    Poznasz tu przyjaciół i nowe miłości. Możliwe, że będę one na całe życie.
    Chodź na wykłady i zdobywaj wymarzone wykształcenie.
    Jednak pamiętaj, że LA College jest tylko dla zdecydowanych.
    Jeśli nie wiesz kim jesteś i kim chcesz być to niestety Ci podziękujemy.
    Wyrusz na plażę, do kina, do centrum handlowego, a nawet do spożywczaka.
    Los Angeles jest pełne ciekawych zakątków, wystarczy tylko chcieć je odkryć.

    Dołącz do nas -> http://londonschoolgrupowy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam rozdział jeszcze rano, zanim wyszłam do szkoły (po co się spieszyć? Ale się nie spóźniłam.), a teraz komentuję, bo tak wypada.
    TO JEST BOSKIE. Sadie po prostu uwielbiam, Kate również bardzo mi się podoba :) Rozdział był jednak dla mnie za krótki i chętnie przeczytałabym nieco więcej na jeden raz, ale to już Twoja wizja i ja się muszę dostosować (muszę zrozumieć, że nie każdy kocha rozdziały na 100 stron -.-).
    Najbardziej podobał mi się początek, czyli sen (uwielbiam jak ktoś opisuje sny! Mi to niestety kiepsko wychodzi, więc staram się tego unikać jak ognia) oraz końcówka. Ciekawi mnie co się stanie dalej!
    I pojawia się Leo, OMNOMNOMNOMNOMNOMNOMNOMNOMNOM *.*
    Wzięłabym się szybko za kolejny rozdział, ale prezentacja na niemiecki wzywa, więc no... :<
    Wrócę wieczorem i zabiorę się za kolejną część <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, super, super. Naprawdę, masz talent do pisania :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, genialne <3
    Lecę czytać nexty, ale powiem tylko jedno: OMGANJXKSLM NBSSBJAKSLSMMM*!!!!!
    [*= Jestem zachwycona ;) ]

    OdpowiedzUsuń